Serial "Sędzia Anna Maria Wesołowska" trafił na ekrany wiosną 2006 roku. W każdym odcinku rozpatrywana była inna trafiająca na wokandę sprawa, a paradokument miał uwiarygodnić fakt, że do produkcji zaangażowano nie tylko aktorów, ale też wykonujących ten zawód w realnym życiu prawników z odpowiednim wykształceniem. Postrachem oskarżonych był prokurator Artur Łata, który z serialem związany był od samego początku aż do zakończenia pierwszej emisji "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej" w 2011 roku. Trzy lata później on sam znalazł się przed sądem.
Sprawę Artura Łaty w 2014 roku opisywała "Gazeta Wrocławska". Serialowy prokurator to w rzeczywistości wrocławski adwokat, którego klienci donieśli na niego do Rady Adwokackiej. Z informacji, do których dotarł portal, wynikało, ze Łata przyjmował honoraria, a następnie nierzetelnie zajmował się sprawami klientów, a czasem wręcz unikał z nimi kontaktu. Już jesienią 2013 roku miał zostać zawieszony w prawach wykonywania zawodu.
Już w czasie zawieszenia przyjął ode mnie sprawę. Zapłaciłem mu prawie 80 tysięcy złotych, a on nic nie zrobił. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że jest zawieszony. Jak się ze mną nie rozliczy, to złożę zawiadomienie do prokuratury - mówił wówczas "Gazecie Wrocławskiej" jeden z poszkodowanych.
Sam Łata nie przyznał się do winy i utrzymywał, że wszystkie obowiązki wykonywał rzetelnie. Zaprzeczył także, jakoby przyjął jakiekolwiek zlecenie w czasie, gdy został zawieszony. "Nie dostałem prawie 80 tysięcy złotych, tylko znacznie mniej. W sprawie tego pana robiłem to, co do mnie należało jako do adwokata" - twierdził. Wyrok sprawie prokuratora z "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej" zapadł w 2016 roku. Został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Sąd zobowiązał także telewizyjnego prokuratura do zwrócenia oszukanym osobom pieniędzy na łączną kwotę 17 tys. złotych. Po skazaniu Łata trafił pod dozór kuratora, który miał sprawdzić, czy odpowiednie sumy trafiły do poszkodowanych. Z informacji "Gazety Wrocławskiej" wynika, że do 2018 roku Łata dopełnił sądowego obowiązku, tym samym unikając ostatecznie kary więzienia.