Magda Gessler chciała pomóc kolejnej restauracji. 6 marca wyemitowano odcinek "Kuchennych rewolucji" ze Świdnicy, gdzie gwiazda TVN odwiedziła lokal o nazwie "Baszta", który prowadził Kuba. Właściciel zajmował się wszystkim. - Ciągle mam problem z pracownikami - wyznał przed kamerami. - Na bieżąco wszystkie obowiązki spoczywają na mnie - dodał 31-latek. Mężczyzna przyznał, że łącznie na to miejsce wyłożył 400 tys. zł i nie ukrywa, że ma około 50 tys. długu. Czy Magda Gessler była w stanie pomóc?
31-latek od ponad roku pracuje praktycznie sam, od dwóch tygodni pomaga mu Tatiana. Podczas "Kuchennych rewolucji" poprosił o pomoc członków rodziny. Magda Gessler od samego początku zwróciła uwagę na wystrój, który jej nie przekonał. Nie zachwyciły ją także dania. - Śmierdzi starością - oceniła jedną z potraw restauratorka. - Kuba jest zamknięty w "Baszcie" swojej niewiedzy - podsumowała po pierwszym dniu. Jednak nie stan kuchni czy sytuacja w lokalu były największym problemem w tym odcinku. Restauratorka zaczęła mieć pewne podejrzenia, dotyczące nieszczerości właściciela lokalu. Po wspólnym gotowaniu ze skompletowaną załogą, Magda Gessler dostała prywatną wiadomość w mediach społecznościowych.
"Dzień dobry pani Madziu. Niestety właściciel 'Baszty' nie jest z panią do końca szczery. Czy mogłybyśmy się spotkać, porozmawiać?" - brzmiała treść. - No chyba tak - powiedziała do kamery Gessler. Następnie pokazało scenę spotkania restauratorki z "tajemniczą rozmówczynią" z dala od restauracji. - Najwyższy czas powiedzieć prawdę. Bo "Baszta nie była otwarta i stworzona tylko przez pana Jakuba. Ja też ją tworzyłam od samego początku. Byłam z panem Jakubem kilka lat w związku, zostawiłam swoją pracę, zaniedbałam studia (...) - opowiadała, jak się okazało, była partnerka właściciela. Jak dodała, zaniedbała swoje sprawy, bo "jego marzeniem było otwarcie restauracji". - Tylko że nie obliczył kosztów. Nie zaplanował tego dobrze, i on już przy otwarciu nie mógłby się otworzyć, bo zabrakło mu i pieniędzy, i pracowników - dodała kobieta. Według niej, właścicielowi brakowało także rzeczy.
Wtedy poprosił mnie o pomoc. Ja się zapożyczyłam. No i kwestia jest też tego, że cała stolarka, czyli wszystkie stoły, bar, drzwi - robił członek mojej rodziny
- przedstawiała swoją wersję była partnerka właściciela lokalu. Dodała, że nie ma to faktur ze względu na to, że mieli mieć poważne plany dotyczące wspólnej przyszłości. Magda Gessler poruszyła z nią temat tego, dlaczego w restauracji nie ma żadnego pracownika. - Ja byłam całą jego ekipą. Harowałam z nim od rana - mówiła kobieta. Dodała przy tym, że nie dostała nigdy żadnej zapłaty i miała stracić ponad 200 tys. zł. - No to coś z tym zrobimy - obiecała Gessler. Czwartego dnia Magda Gessler przeprowadziła z właścicielem trudną rozmowę. - To był temat, którego nie chciałem poruszać - wyznał, nawiązując do byłej partnerki. Ta niespodziewanie pojawiła się w lokalu z oświadczeniami poświadczającymi jej wkład w biznes.
Na Instagramie restauratorka zdradziła nieco przed premierą. "Ten odcinek zwali was z nóg…podobnie jak mnie…to nieprawdopodobne że taki scenariusz się wydarzył. Patrzyłam na to i nie wierzyłam że to się dzieje! (...) To nauczka dla każdego, kto chce stworzyć coś wartościowego, musi być uczciwy!" - dodała.
Po czterech tygodniach restauratorka wróciła do Świdnicy. Zastała jednak pusty lokal. - Po zamknięciu ogródka przychody tej restauracji zaczęły się zrównywać z kosztami i nie byłem w stanie dłużej prowadzić tej restauracji. Otworzyła mi pani oczy - wyznał właściciel. - To, co zrobiłeś, to jest harakiri. (...) Jesteś trochę tchórzem - dodała Magda Gessler i dopytała o relację z była partnerką. - Nie mogę się wypowiadać na ten temat, jesteśmy w trakcie mediacji, jest to objęte tajemnicą - dodał Jakub. - Smutna historia o młodym człowieku, który miał wszystko i niczego nie potrafił wykorzystać - podsumowała restauratorka.