Zaraz minie 30 lat od antenowego debiutu "Jednego z dziesięciu", a telewizyjne show cały czas przyciąga sporą widownię. Artur Baranowski, który bezbłędnie odpowiedział na 40 pytań i tym samym zagwarantował sobie miejsce w Wielkim Finale 140. odsłony programu, to rekordzista teleturnieju TVP. Nie udało mu się jednak wziąć udziału w finale, mimo to już uchodzi za legendę teleturnieju. 26 marca zostanie wyemitowany nowy odcinek i mówi się, że jeden z uczestników ma szansę pobić rekord Baranowskiego. Gracz, który wystąpił w odcinku razem z Baranowskim, w rozmowie z Plotkiem podzielił się kulisami nagrywania programu. Przy okazji poruszył kontrowersyjny temat nagród finansowych.
Sebastian Leśniak bardzo dobrze wspomina występ w programie TVP prowadzonym przez Tadeusza Sznuka. W rozmowie z nami ujawnił, że w studio nagrywa się kilka odcinków na raz, dzięki czemu gracze mają okazję się lepiej poznać. Uczestnik teleturnieju do tej pory ma kontakt z jedną z osób poznaną na planie programu. - Atmosfera jest przyjazna i nie czuć konkurencji. Do dzisiaj mam sporadyczny kontakt z jednym z oponentów. Nagrywane jest kilka odcinków na raz, więc sporo czasu spędza się, czekając na nagranie swojego. Przebywa się wtedy w gronie oponentów, zapoznaje się, rozmawia, żartuje. Atmosfera jest więc przyjazna - zaczął Sebastian Leśniak.
W dalszej części nawiązał do nagród finansowych. Uczestnik z największą liczbą punktów w odcinku otrzymuje czek na pięć tysięcy złotych, pobyt w luksusowym hotelu dla dwóch osób, a także torbę z upominkami od sponsora programu. Leśniak nie ukrywał, że przyznawane nagrody dla zwycięzcy odcinka powinny być zdecydowanie większe.
Nagrody powinny być zdecydowanie większe, nie do pomyślenia jest, że pan Artur Baranowski za taką wiedzę i taki historyczny występ dostał nagrodę w postaci 4000 czy 5000 zł. Nagroda dla zwycięzcy odcinka powinna być większa, zwłaszcza że pozostali uczestnicy nic nie dostają. Ewentualnie finałowa trójka też powinna dostać jakieś symboliczny 1000 zł
- dodał były uczestnik "Jednego z dziesięciu".
Przy okazji wyjaśnił, że program TVP sprawdza wiedzę z różnych dziedzin, a zwycięzcy naprawdę muszą się wykazać znajomością tematu, bez dodatkowych pomocy czy opierania się na szczęściu. - Program ten wymaga szerokiej wiedzy, którą warto docenić. Tymczasem w teleturniejach wymagających mniejszej wiedzy, a czasami nawet bardziej szczęścia niż wiedzy, nagrody są nieporównywalnie większe - podkreślił w rozmowie z Plotkiem Sebastian Leśniak. Więcej zdjęć znajdziecie w naszej galerii na górze strony.