Sylwia Peretii i Laluna Uniqe dały się poznać dzięki udziałowi w programie "Królowe życia", emitowanym na antenie TTV. Pierwsza z nich dość szybko zakończyła swoją przygodę z telewizją. Drugą obecnie możemy oglądać w podobnym show "Diabelnie boskie". W lipcu bieżącego roku media obiegła informacja o tragicznym wypadku, do którego doszło przy moście Dębnickim w Krakowie. W wyniku zdarzenia życie straciło czterech młodych mężczyzn, w tym syn Sylwii Peretii. O tragedii zdążyło się już wypowiedzieć wiele osób. Teraz niespodziewanie głos w sprawie zabrała Laluna.
Jakiś czas po śmierci syna Sylwii Peretii, Laluna udzieliła wywiadu redakcji Świat Gwiazd. Celebrytka wyznała, że ta informacja bardzo nią wstrząsnęła. Początkowo nie mogła uwierzyć, że to tragiczne wydarzenie naprawdę miało miejsce.
Laluna zaznaczyła, że nie koleguje się z Peretti, ale w takiej sytuacji nie mogła się do niej nie odezwać. "Ja wiem, że Sylwia nie darzy mnie sympatią. My nigdy nie byłyśmy koleżankami. (...) Jako jedyna z programu "Królowe Życia" złożyłam jej kondolencje i napisałam na story, żeby się trzymała mocno. A wiesz dlaczego? Bo życie weryfikuje. To, że ona mnie nie lubi, to nie znaczy, że ja jej nie współczuję. Ja jej bardzo współczuję" - wyjaśniła. Po czym podkreśliła, że też jest matką i potrafi sobie wyobrazić, jak straszny dramat przeżywa Sylwia Peretii po utracie jedynego dziecka.
W dalszej części rozmowy Laluna przyznała, że jej zdaniem wypadku można było uniknąć. Dodała, że w tym przypadku nie zawinił pieszy, a zawrotna prędkość. "Ja też myślałam, że gdyby ten chłopak wcześniej nie wyszedł na tę drogę, to ich by może nie zarzuciło. Ale to nie jest wina tego chłopaka. No dobra, on w złym miejscu przechodził. Ale jaki ch*j jechali tak szybko? I ponoć oni tam częściej tak robili, tak? Ja nie chcę tego już mówić, czyja wina... Lepiej by było, gdyby to się nie stało i oni by tak nie jeździli. Ale można było uniknąć" - powiedziała.
Na końcu wyszło na jaw, że niegdyś celebrytka szarżowała na drodze. Lubiła szybką jazdę i często przekraczała prędkość. Jej nastawienie odmienił wypadek sprzed lat. Laluna twierdzi, że cudem wyszła z niego cało. "Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja w 2012 roku miałam wypadek, śmiertelny prawie. Mnie reanimowali. Ja dostałam jeszcze jedną szansę na życie. A też tak zapie***lałam samochodem. I od tamtej pory całkiem inaczej popatrzyłam na świat. Mieli mi nogę amputować. Gdyby nie dobry szpital i specjalista w Hamburgu, to ja bym była bez nogi" - wyjawiła.