Janusz Dzięcioł zmarł w piątek rano w wypadku. Wjechał samochodem na niestrzeżony przejazd kolejowy i trafił prosto pod nadjeżdżający pociąg - niestety, nie udało się go uratować.
Janusz Dzięcioł zwyciężył pierwszą edycję programu "Big Brother". Była to dla niego przełomowa rola - do show wszedł jako najstarszy uczestnik, zdobył jednak nieprawdopodobną popularność i sympatię widzów swoim zachowaniem.
Teraz, kiedy o poranku pojawiła się informacja o jego śmierci, fani wspominają go i przytaczają wiele własnych anegdot, związanych z najsłynniejszym strażnikiem miejskim w Polsce:
Wielka tragedia dla rodziny. A Pana Janusza najlepiej wspominam z czasów „Big Brothera” właśnie, kiedyś miałam okazję na niego trafić jako dzieciak i poprosić o autograf. Przesympatyczny człowiek.
Jak nic z pierwszego Big Brothera nie pamiętam, to kojarzę takie zadanie, że opiekowali się lalkami-bobasami i on tak uroczo całował stópki tego "bombelka"...
Jak byłam mała, to lubiłam uciekać mamie i siedzieć sobie z nim na ławce, bo był strażnikiem miejskim u mnie w mieście... Mega mi przykro.
Pierwsza edycja "Big Brothera" wciąż jest najlepiej wspominana przez widzów. Widać to w komentarzach pod informacją o śmierci Janusza Dzięcioła:
Pan Janusz mieszkał niedaleko mnie, zawsze pogodny, uśmiechnięty bardzo kulturalny takiego go zapamiętam. Ogromna tragedia.
Szkoda chłopa. Prosty, ale wydawał się wyjątkowo uczciwy, co rzadkie w Polsce.
Graliśmy w jednej drużynie w szczypiorniaka, fajny facet, miły, zawsze pogodny, przyjacielski. Szkoda, że tak szybko musiał odejść.
Jedyny normalny uczestnik wszystkich edycji Big Brothera.
Pamiętam jak za "bombelka" kibicowałam mu, bo był podobny do mojego dziadka.
Janusz Dzięcioł za kilka dni obchodziłby 66. urodziny. W ostatnich 18 latach od wygranej w "Big Brotherze" próbował swoich sił w polityce. Udało mu się zamienić popularność z programu na mandat poselski z ramienia Platformy Obywatelskiej - i to dwa razy. Po zakończonej przygodzie z polityką na wysokim szczeblu, kandydował w wyborach lokalnych na fotel prezydenta Grudziądza, jednak bezskutecznie.
W ostatnich latach przed emeryturą zmienił branżę, ale wciąż pracował w służbie innym. Zajmował się pomocą społeczną w Świeciu.