"Kuchenne rewolucje". Drzwi, których nie sposób otworzyć, w środku brud i potworny smród. Zrobienie zakończonej powodzeniem rewolucji w takim miejscu graniczyło z cudem.
Magda Gessler udała się na Śląsk, do Beskidu Żywieckiego, gdzie znajduje się "Zajazd w Strażnicy". Prowadzą go 27-letnia Kasia i 32-letni Sławek. Magda Gessler wprost powiedziała im, że nie wyglądają na swoje lata.
Myślę, że dla wszystkich to jest szok. Wyglądacie jak starzy ludzie. Macie stare życie, niefajne, nieciekawe i robicie wszystko, żeby je jeszcze bardziej spie*rzyć.
Zanim to powiedziała, gruntownie poznała serwowane przez nich dania oraz samą restaurację. Rezultat można streścić jednym słowem: katastrofa.
Zabić się można przy wejściu, śmierdzi frytkami. Biurka ze szkoły i plastikowy obrus - opisywała Gessler swoje odczucia.
Menu? Pomidorowa okazała się niejadalna. Pieczeń z karkówki była pozbawiona sosu, a właściciel nie wiedział dlaczego. Burger okazał się paskudny i Gessler go wypluła. W dodatku okazało się, że Kasia i Sławek kupują mięso MOM... bo najtańsze.
Chałupa straszna, w środku jeszcze straszniej, jedzenie okropne... uciekam stąd - podsumowała swój pierwszy dzień Gessler.
Następnego dnia zrobiła czystkę w kuchni. Wyrzuciła do kosza zawartość zamrażarki, czyli wszelkiego rodzaju mrożone zapiekanki, pierogi i nie wiadomo co jeszcze. Zwróciła uwagę na brud w sali jadalnej. I na paskudny wystrój. I zakomenderowała:
Restauracja będzie się nazywała "Biała choina" i tu będzie las choinek. Będzie biało. A kuchnia będzie najprostsza. To wszystko, co uważacie za nic, jest waszym największym atutem. Czyli kiszona kapusta, biały ser, śmietana.
Na uroczystą kolację podano zatem na przystawkę domowy ser i kanapki z pastą z ryb wędzonych, a na danie główne kwaśnicę i pieczeń. Goście byli zachwyceni.
Kwaśnica jest wyśmienita, ten smak swojskiej kapusty ma taki, jak to dawniej kapustę robili.
Często gotuję, ale takiej dobrej nie ugotowałam - mówili.
A 6 tygodni później? Kiedy Magda Gessler niespodziewanie zjawiła się w lokalu, żeby sprawdzić, jak wypadła rewolucja, była przyjemnie zaskoczona. Sporo gości, uśmiechnięta właścicielka, elegancko i czysto. Sporo dań jej smakowało, jednak odkryła, że Kasia i Sławek wciąż korzystają z frytownicy, przez co kopytka i zapiekane ziemniaki ociekały tłuszczem. Według restauratorki było to niedopuszczalne.
Widać, że się bardzo staracie i jeszcze nie bardzo rozumiecie. Tu są poważne błędy, za które będziecie odpowiadać tym, że goście zaczną odpływać - tłumaczyła.
Niemniej rewolucję, choć nic tego nie zapowiadało, zaakceptowała. I nie trzeba było do tego cudu, wystarczyło trochę chęci ze strony właścicieli.
Internauci jednak nie wierzyli, że ta rewolucja ma szansę powodzenia.
Myślę, że się nie uda, ale mam mieszane uczucia.
Nie, przegrali na starcie.
Nie uda się, właściciele nie nadają się - pisali na fanpejdżu programu.
Głosów optymistycznych właściwie nie było. A tu taka niespodzianka!
JZ