Co było dalej? Maciejewski podszedł do radiowozu, gdzie było dwóch policjantów. Jeden sprawdzał jego dokumenty.
Kabaret Kałamasz być może wielu z Was niewiele mówi, ale Ławeczka Wilkowyje bez wątpienia jest bardziej rozpoznawalna. To trzej panowie: Bogdan Kalus, Sylwester Maciejewski i Jacek Łapot. Siedzą na ławeczce pod sklepem, piją tanie wino i komentują bieżące wydarzenia.
Na pytanie Kuby Wojewódzkiego, czy w rzeczywistości również są alkoholikami, zdecydowanie zaprzeczyli (poza Jackiem Łapotem, który zaprzeczył niezdecydowanie). Maciejewski uraczył wszystkich anegdotą o przygodzie z policją, z której to przygody wyszedł bez szwanku na zawartości portfela wyłącznie dzięki swojej reputacji telewizyjnego pijaczka.
Zasuwam sobie lewym pasem, gdy kątem oka zauważyłem policjanta drogówki, z radarem w jednym ręku, a lizakiem w drugim. Zjechałem na awaryjny pas i tyłem dojechałem do niego. Otworzyłem okno, on mi wetknął przez nie radar i powiedział: "Oto pana wynik!". Tam było ograniczenie do 100, ja jechałem 157 km - opowiadał.
Jeden zaczyna się uśmiechać, więc myślę sobie, że nie jest źle. Przyznałem, że jadę na występ, trochę się spieszę, bo za późno wyjechałem. On trzyma moje dokumenty i mówi do kolegi: "Nie ma co go sprawdzać, on codziennie pije". Pouczenie i wynocha! - zakończył.
Historia wywołała wśród zgromadzony w studiu salwę śmiechu. Kuba Wojewódzki postanowił jednak przebić tę historię własną.
Ja ostatnio miałem przygodę w Grudziądzu, tam jest najlepsza drogówka - zaczął.
Maciejewski zapytał, czy tu też się skończyło pouczeniem. Wojewódzki odparł, że wspólnym zdjęciem.
Ostatnio zażartowałem i czułem, że tak nie można, bo zatrzymała mnie drogówka i powiedziałem, że mają taki sam zawód, jak tirówki: stajecie na brzegu jezdni i zarabiacie.
Panowie z kabaretu jęli mu za tę historię bić brawo.
Błąd, błąd! Lekko po bandzie pojechałeś! - śmiali się.
Ciekawe, czy policjanci również mieli poczucie humoru.
JZ