• Link został skopiowany

Piekielny hotel. Dosłownie. "Pościel wygląda na używaną, a po podniesieniu jest TO!". Przy okazji poznaliśmy pewien "sekret" programu

To, z czym Małgorzata Rozenek zmierzyła się w pierwszym odcinku było przyjemną przygrywką do tego, z czym musiała zmierzyć się teraz. Przez cały czas chodziło nam po głowie pytanie: jak ona z tego wybrnie?

"Księżycowy Dworek", czyli trzy budynki z takimi luksusami jak spa, wellness, kręgielnia i prawie 4 hektary gruntu. Do tego nieprawdopodobna atrakcja: oddalony zaledwie o kilometr "Wilczy Szaniec", czyli osławiona, posępna kwatera Adolfa Hitlera. Całoroczna atrakcja dla turystów i grup rekonstrukcyjnych. Dlaczego zatem obiekt turystyczny z takim usytuowaniem i wyposażeniem przynosi straty?

Właścicielka, Teresa Tyczyńska, kupiła dworek "w przeciągu jednego spalonego papierosa" (wypowiedź Małgorzaty Sobieraj, szefowej kuchni). Kupiła, go, żeby ratować małżeństwo. Nie udało się, a hotel pochłaniał kolejne pieniądze. Skończyło się na gigantycznych kosztach utrzymania - prawie 70 tysięcy miesięcznie po sezonie i do 80 tysięcy w sezonie. Większość kosztów to były raty kredytu.

Jestem na krawędzi załamania psychicznego. Boję się, żebym nie została zlicytowana, ponieważ mam kredyty, których nie spłacam. Zalegam - mówiła właścicielka ze łzami w oczach.

Obrazu sytuacji dopełniał fatalny stan pokojów. Ich absurdalna aranżacja: szafa zasłonięta łóżkiem, telewizor ustawiony w kierunku łabędzi za oknem (widok był piękny, bo na jezioro) i martwe owady na oknie.

I wtedy przyszedł czas na TO wyznanie.

Czuję wielki żal, że doprowadziłam do tego, jak tutaj jest. Że musiałam się udać do pani po pomoc - wyznała Tyczyńska przełykając łzy.

Zupełnie, jakby pomoc Małgorzaty Rozenek była czymś, po co sięga się w ostateczności!

Screen z Facebook.com/Księżycowy Dworek

Może być gorzej? Może. Bo pojawili się goście. Dopiero ich wizyta dała pokazała rzeczywiste rozmiary katastrofy.

Oczekiwaliśmy małżeńskiego łoża. W pościeli jakieś paproszki - narzekali.

Stojąca obok Rozenek przyjrzała się materacowi.

Zobaczcie, to wygląda jak używane.
Widać ślady użytkowania. A materac jaki brudny!

Rozenek zawołała właścicielkę.

Pościel wyglądała na używaną, a po jej podniesieniu jest TO! - dramatycznym gestem wskazała na podejrzane plamy na materacu. - Wytłumacz swoim gościom, dlaczego tak jest?
Nie mam wytłumaczenia...

Kiedy już poznaliśmy skalę upadku hotelu, przyszedł czas na pozytywne rozwiązania. Rozenek sięgnęła po pomoc specjalistów, z którymi współpracuje od pierwszego odcinka: Heleny Radziejewskiej-Szwaj (stylistki) i Tomasza Karwackiego (eksperta finansowego). Posypały się konkretne rozwiązania: zaangażowanie całego zespołu w pracę sprzedażowo-marketingową, zmiana wystroju w pokojach i dbanie o kontakt z dotychczasowymi klientami. Ekipa pani Teresy obiecała pełną mobilizację.

W takim razie ja daję im pełną kompetencję i będę rozliczać z efektów - obiecała.

Chwilę później poznaliśmy jeden z technicznych "sekretów" realizacji programu. O ile w "Kuchennych rewolucjach" Magdy Gessler metamorfozie podlega cały lokal, to w "Piekielnym hotelu" tylko jego część. I właśnie ta część jest filmowana. Gdy bowiem zobaczyliśmy, jak pięknie ekipa programu urządziła jeden z pokoi hotelowych, niemal automatycznie nabraliśmy przekonania, że w ten sam sposób "stuningowano" cały hotel. Słowa właścicielki odebrały nam to przekonanie.

Metamorfoza, jednym słowem. Będę chciała każdy pokój przekształcić na wzór tego jednego - powiedziała Tyczyńska po zobaczeniu efektu.

I chyba właśnie w tym momencie zobaczyliśmy zasadniczą różnice pomiędzy "Kuchennymi rewolucjami", a "Piekielnym hotelem". W tym pierwszym programie widzimy kompleksowo przeprowadzoną rewolucję, w drugim - jedynie wskazanie hotelarzom pewnej drogi, zasugerowanie rozwiązań i szczątkową metamorfozę będącą czymś na kształt drogowskazu. I, niestety, nie widzimy rezultatów działalności Małgorzaty Rozenek jako osoby firmującej swoim działaniem zmiany w hotelach. Trochę szkoda.

Screen z Facebook.com/Księżycowy Dworek

alex

Więcej o: