Magda Gessler słynie z udzielana rad właścicielom. Często bywa tak, że ich zagubienie jest bardziej duchowe aniżeli kulinarne. Tak było i tym razem.
Magda Gessler odwiedziła w " Kuchennych rewolucjach " Tczew. Tu, w sercu ogromnego osiedla, znajduje się pizzeria. Lokalizacja dobra, specjalizacja lokalu też zdawałoby się ulubiona przez Polaków, a jednak klientów jak na lekarstwo. A nie zawsze tak było - swego czasu nie tylko ta jedna restauracja, ale i cała jej sieć święciła triumfy w Tczewie. Pizzeria Millenium miała bowiem aż 6 oddziałów. Szef, 36-letni Michał wciąż pamiętał czasy świetności.
Wydawało mi się, że jestem wyjątkowy, że udało mi się złapać pana Boga za nogi. A potem zacząłem spadać - zwierzył się.
Wydarzenia z przeszłości zachwiały jego wiarą we współpracowników, a rana najwyraźniej wciąż była otwarta.
Brak zasad prowadzi do patologii. Bardzo zawiodłem się na ludziach - zdradził.
Teraz właściciel, żeby uniknąć kolejnej porażki, wymyślił dość specyficzny system obronny: nie dopuszczał pracowników do kuchni i niemal wszystkie dania przyrządzał sam. Uwijał się więc jak w ukropie, a pracownice, których zresztą miał pod dostatkiem, zostały dopuszczone tylko do drobnych robót kuchennych: obierania ziemniaków czy marchewki i zmywania. Szef lokalu najwyraźniej nie znał zasady, że kluczem do dobrego zarządzania jest właściwy podział obowiązków. Nad wszystkim pieczę wolał trzymać sam. Może jeszcze takie rozwiązanie miałoby sens, gdyby tylko... właściciel umiał gotować. Gessler nie pozostawiła jednak suchej nitki na daniach, które dla niej przygotował. Już flaki zrobiły pierwsze złe wrażenie.
Śmierdzą g*wnem, jakby ktoś po prostu się... w majtki - oceniła dosadnie Gessler.
Barszczu z mrożonymi kołdunami nie chciała nawet próbować ("obciach!"), a pierogi z kaczką "śmierdziały brudną ścierką". Nie miała też litości dla placków ziemniaczanych.
To wygląda jak wymioty, jak wymiociny lwa - określiła jak zwykle obrazowo.
Właściciel i zarazem samozwańczy szef kuchni najbardziej bał się, że Gessler stwierdzi, że nie umie gotować. Niestety jego najgorsze obawy się spełniły.
Największym błędem jest to, że ty gotujesz. Myślę, że ty nie umiesz gotować - zawyrokowała.
Gessler miała już pomysł na rewolucję lokalu. Nie zamierzała wcale wypierać negatywnych przeżyć właściciela, bo zainspirowały ją one do nowej koncepcji lokalu.
Będzie to kuchnia włoska będzie pizza i pasta. Będzie nazywać się Mio Angel, Mój Anioł, bo jesteś nieprzytomny, masz duszę uduchowioną - oceniła.
Z początku nie wszystkim ten pomysł przypadł do gustu.
Szef aniołem? No, ciężko - oceniła jedna z pracownic.
Zanim restauratorka wzięła się za rewolucję lokalu, musiała naprawić relacje między szefem a pracownicami. Zabrała więc całą załogę na terapię - warsztaty okazywania emocji. Każdy z nich miał za zadanie powiedzieć drugiej osobie jedną pozytywną i jedną negatywną cechę. W efekcie uwolnili emocje, które już od dawna się w nich kumulowały. Terapia najwyraźniej podziałała, bo kiedy mieli poprzez swój ruch wyrazić zwierzę (!), szef i pracownicy połączyli się i zaczęli tańczyć w jednym kręgu.
Czuję, że jesteśmy teamem - zachwycał się Michał.
Od słów do czynów jednak długa droga. Szefa lokalu czekała praca nad sobą. Kiedy ruszyły przygotowania do kolacji, jedna z pracownic zabrała się za robienie pizzy. Michał nie wytrzymał i zabrał jej ciasto z rąk, bo stwierdził, że on zrobi to lepiej. Gessler cierpliwie tłumaczyła niemal jak doświadczony psycholog.
Ty się przyzwyczaiłeś rządzić, jesteś uparty, odpuść trochę.Facebook.com/Mio Angel
Specjalnością lokalu mają stać się dwa rodzaje pizzy: anielska z gruszką i boczkiem i diabelska na ostro, a także spaghetti z pulpetami. Zmieniono także wystrój lokalu, a jego ściany pomalowana na niebieski - niebiański kolor, a wnętrze przyozdobiono kontrastującymi lustrami w czarnych ramach. Uroczysta kolacja przebiegła bez zarzutu, a właściciel obiecał, że da wolną rękę kucharkom i dopuści je wreszcie do kuchni. Kiedy Gessler zawitała ponownie do lokalu, najwyraźniej zdarzył się cud. Pizza wyszła znakomicie, a smakoszka rozpływała się nad kruchością ciasta. Okazało się, przyrządziła ją pracownica, a nie szef. On sam był pod wrażeniem umiejętności psychologicznych Gessler.
Odzyskałem zaufanie do ludzi, nauczyłem się zarządzać restauracją, gotowanie to jest praca zespołowa - mówił jak nakręcony.
Także Gessler zachwyciła się tym lokalem. A jak przemianę oceniają klienci? Pizza robiła wrażenie, choć narzekali na obsługę.
Dałabym pięć gwiazdek za przepyszną pizzę MIO ANGEL, na pewno pójdę popróbować innych dań i będę wracać jeśli jakość potraw się utrzyma, do tej pory czuję zapach słoninki i jej obłędny smak, ale.... Zjadłam z apetytem bo było obłędnie dobre, ale chyba milej by było słyszeć wesoły gwar rozmów, widzieć uśmiech obsługi i jakieś minimalne zainteresowanie chociaż, czy smakowało? - pisała internautka na profilu lokalu na Facebooku.Facebook.com/Mio Angel
Vic