Katarzyna Zielińska swego czasu była ogromną amatorką sushi. Niemal każdego dnia ze swojej restauracji brała na wynos obiad lub kolację. Jako stała klientka dostała nawet 50% rabatu.
Aby dogodzić gwieździe, sushi zawiózł sam menadżer knajpy, który, jak tylko pojawił się pod jej blokiem, został potraktowany wyjątkowo opryskliwie. Gdy oddał zamówienie i był już w drodze powrotnej, dostał niemiły telefon.
Nasz informator wyszedł więc z tramwaju. Zawrócił do mieszkania Zielińskiej, zabrał jedzenie i pojechał ponownie do restauracji. Gdy tylko sushi znalazło się na eleganckiej paterze, na własny koszt wziął taksówkę i zawiózł jej zamówienie. Jednak niebawem po raz drugi już wracał od aktorki - znów dostał bowiem telefon z pretensjami.
Kiedy po raz kolejny nasz informator przemierzał Warszawę, tym razem z talerzykami, okazało się, że Zielińska jednak ma w mieszkaniu zastawę i nie było potrzeba więcej naczyń... Cóż, dobrze, że nie kazała przywozić jeszcze stołu...
Marina Łuczenko, jak tylko przestała być osobą anonimową, podobno automatycznie zaczęła uważać się za kogoś lepszego. Jak donosi nam jej znajomy (choć pewnie ona już go nie uważa za takiego), od udziału w Tańcu z gwiazdami, zrobiła się bardzo wyniosła.
Dostało się także jednemu z warszawskich taksówkarzy, który popełnił wielkie faux-pas - nie wiedział, kogo wiezie, co rozzłościło piosenkarkę.
Doda jest osobą, która potrafi zajść za skórę. Szczególnie narzekają na nią jej współpracownicy. O zachciankach "Królowej" krążą już legendy. Ostatnio kilka pikantnych szczegółów ujawnił były menadżer Dody:
Każdy szanujący się organizator imprez wie, że jeśli pojawi się na niej Małgorzata Socha, to event zakończy się murowanym sukcesem. Wszyscy zabiegają o obecność aktorki, ta jednak ze względu na napięty grafik, często się spóźnia. Mimo to nikt nigdy nie chce zacząć przed jej przyjazdem.
Na Sochę narzekają też czasem współpracownicy.
Okazuje się jednak, że Socha ma dla siebie wytłumaczenie. Podobno, według niej, jej postać ma bardzo złożoną osobowość, dlatego przed każdym ujęciem musi się mocno wczuwać w swoją bohaterkę. To dla niej duże aktorskie wyzwanie i wkłada w nie bardzo dużo pracy.
Chyba jednak znacznie więcej wysiłku muszą wkładać to jej współpracownicy... Cóż jednak nie ma granic poświęcenia w imię sztuki.
Nie od dziś wiadomo, że Edyta Górniak jest osobą, z którą bardzo ciężko się współpracuje. Piosenkarka uważa się za prawdziwą diwę i przed każdym występem żąda iście gwiazdorskich warunków. Odpowiednio wyposażonej garderoby i zaplecza. Przed Bitwą na głosy organizatorzy musieli sprostać jej wymaganiom, wszystko było dokładnie określone w umowie.
Jednak nawet spełnienie całej listy jej wymagań, może skończyć się odwołaniem koncertu. Górniak bowiem często kaprysi i potrafi nie wyjść na scenę z byle błahego powodu. W 2008 roku za jej fanaberie wyrzucono ją nawet z Festiwalu w Opolu. Zamiast niej wystąpił Ryszard Rynkowski.
Małgorzata Kożuchowska bardzo dba o swój wizerunek i wystrzega się nawet najmniejszej wpadki. Być może dlatego wiele osób odbiera ją jako osobę zdystansowaną.
Cóż, Małgorzata Kożuchowska przynajmniej nie musi się potem martwić, że powiedziała coś za dużo, skoro nikt nie zasługiwał, aby się do niego odezwała.
Patricia Kazadi w show-biznesie jest stosunkowo od niedawna. Wydawałoby się więc, że skoro ma zaledwie 24 lata, nie będzie jeszcze zachowywała się jak wielka diwa. Pozory jednak mylą. Jak donosi magazyn "Na Żywo", piosenkarka, w ramach współpracy z kliniką kosmetyczną La Perla, uznała, że należą jej się iście gwiazdorskie warunki.
Cóż, jak pokazuje przykład Kazadi: lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.
Beata Kozidrak najwyraźniej uznała, że skoro już tak długo obecna jest na polskim rynku muzycznym, to należy jej się specjalne traktowanie. Jak donosi Fakt, piosenkarka ma bardzo wyśrubowane wymagania. Spędzają one sen z powiek także osobom z produkcji show "Bitwa na głosy", gdzie liderka Bajmu trenuje swoją 16-tkę. Oto tylko kilka z życzeń artystki:
Jednak to nie koniec wymagań piosenkarki.
Możemy tylko pozazdrościć, że gwiazda ma aż taki posłuch i cała ekipa spełnia jej życzenia, bez mrugnięcia okiem.
Gdy zespół Feel był u szczytu swojej popularności, Piotr Kupicha potrafił być równie wymagający, co najbardziej rozkapryszone gwiazdki Hollywood. Organizatorzy koncertów musieli spełnić długą listę życzeń artysty, aby ten w ogóle zgodził się wyjść na scenę.
Przede wszystkim lider zespołu musi być wszędzie dowożony limuzyną, a w jego garderobie muszą na niego czekać napoje energetyczne, soki i kawa. Pod żadnym pozorem nie można też zapominać o psie Kupichy. Zwierzak zawsze towarzyszył mu w trasie, więc muzyk żądał, aby jego pupil miał zapewnioną odpowiednią opiekę.