Marina Łuczenko przez długie lata była dobrze zapowiadającą się wokalistką, której wielu wróżyło muzyczne sukcesy, a Edyta Górniak nawet kokieteryjnie stwierdziła, że "chciałaby mieć taki talent, jak ona". Wszystko odmieniło się, gdy poznała Wojciecha Szczęsnego i w krótkim czasie przypięto jej łatkę naczelnej polskiej WAG obok Anny Lewandowskiej i Sary Boruc. W najnowszym wywiadzie celebrytka, która jest w zaawansowanej ciąży, opowiedziała o swoich muzycznych planach. W rozmowie z Wiktorem Krajewskim dla "Vivy!" podkreśliła też, co myśli na temat WAGs i ""warszawskiej śmietanki towarzyskiej".
Marina w rozmowie z "Vivą!" przyznała, że obecnie stara się nagrywać to, czego sama lubi słuchać. Dziennikarz zapytał jednak, czy nie obawia się, że zostanie uznana za obciachową. - Nie wiem, może pewnego dnia wstanę i okaże się, że to, co było moim atutem, dzisiaj jest problemem nie do przeskoczenia. Natomiast nieskromnie mówiąc, po prostu wiem, że to, co wypuszczam, jest dobre i to jest oczywiście tylko i wyłącznie kwestia gustu, czy ktoś lubi takie numery z estetyką, z którą jestem kojarzona, czy też nie - stwierdziła piosenkarka. Marina podkreśliła jednak, że ze względu na swój tryb życia nie może w pełni poświęcić się swojej działalności artystycznej. - Nie mam możliwości oddać się w pełni artystycznej działalności ze względu na taki, a nie inny tryb życia. Działam na własnych zasadach, w swoim tempie, na ile mogę sobie pozwolić. Nie przynależę do warszawskiej śmietanki towarzyskiej. Nie potrzebuję ciągle być na świeczniku ani poklasku czy uznania. Żyję swoim życiem, nikomu nic nie udowadniając, i jest mi z tym dobrze - dodała.
Piosenkarka wspomniała też o okresie, kiedy przylgnęła do niej łatka WAGs. Przyznała, że początkowo ją to uwierało. - Kiedyś mnie to denerwowało, nie potrafiłam tego zaakceptować, bo pierwotnie nie wszyscy wiedzieli, co to określenie oznacza, a było nacechowane negatywnie i tak też było odbierane. Tak jakby miało na celu kogoś urazić. A jest to zwyczajny skrót z języka angielskiego od "wives and girlfriends", więc chcąc nie chcąc byłam "girlfriend", teraz jestem "wife" - podkreśliła Marina.