Natalia Niemen wraca na festiwal w Opolu. 31 maja o godz. 23:00 w TVP1 wystąpi z repertuarem ojca w koncercie "Debiuty. Niemen symfonicznie". Z tej okazji niedawno udzieliła niedawno wywiadu portalowi Viva.pl, w którym opowiedziała m.in. o ostatnich chwilach Czesława Niemena. W rozmowie z Rafałem Kowalskim artystka przyznała, że jej ojciec jako legenda polskiej sceny muzycznej był specyficzną osobą, która miała swoje ciemne strony. Nie był ojcem wylewnym. - Był skupiony na pracy, swoich planach i ich realizowaniu. Był bardziej nieobecny, niż obecny. To był też rocznik ’39, hołdował zasadzie trzymania szacunku i dystansu w relacji rodzic-dziecko. W tamtych czasach ludzie mieli inne standardy, jeśli chodzi o rodzicielstwo - powiedziała Natalia Niemen.
Czesław Niemen zmarł 17 stycznia 2004 roku. Przed jego śmiercią zdobyła się na ważny gest. Nie wdawała się jednak w szczegóły. - Tak, musiałam tacie coś przebaczyć. Rodzicom należy pokłonić się i podziękować, za tyle, ile umieli zrobić. Przychodzi taki moment dojrzałości, kiedy każdy powinien to zrobić. Jeśli chodzi o mnie, to rozmawiałam z tatą, gdy leżał w śpiączce. Powiedziałam, że mu wybaczam. Ale nawet jakbym nie zdążyła tego zrobić przed śmiercią, to ważne, żeby kiedykolwiek podziękować rodzicom za wszystko. Łatwiej się potem żyje - stwierdziła. I wyliczyła, co po nim odziedziczyła.
To, co najpiękniejszego zostawił po sobie, to wrażliwość. Świat sztuki, w który weszłam dzięki niemu jak w masło. Ale i też mam po nim nadmiar natchnień. I coś, co nazywamy talentami. Ja nie umiem się lepiej wyrazić, niż w sztuce. Wszystko to mam po nim i jestem mu za to ogromnie wdzięczna
- dodała Natalia Niemen dla Viva.pl.
Swego czasu Natalia Niemen zszokowała opinię publiczną, gdy pozwoliła sobie ocenić, że to nie rak zabił jej ojca, a... szpitalne warunki. - Przy chorobie nowotworowej śmierć zawsze się czai. Był w nas strach, że nadejdzie, wszyscy o tym myśleliśmy. A z drugiej strony mieliśmy nadzieję, że będzie dobrze. Mamy przekonanie, że gdyby nie wymiana okien na korytarzach warszawskiego szpitala onkologicznego w styczniu, po których przewożono pacjentów, w tym i mojego tatę, żyłby do dzisiaj. Ojciec po takiej jednej przejażdżce na wózku dostał zapalenia płuc i zapadł w śpiączkę. Po około dziesięciu dniach zmarł - mówiła trzy lata temu w "Vivie!".