Danuta Błażejczyk padła ofiarą kradzieży podczas zwyczajnych zakupów w warszawskim, popularnym centrum handlowym. Choć przykra sytuacja trwała zaledwie kilka sekund, jej skutki okazały się dla gwiazdy wyjątkowo uciążliwe.
Gwiazda w rozmowie z "Faktem" przyznała, że złodziej wykorzystał moment nieuwagi, kiedy sięgała po okulary i ukradł jej portfel. - Wyjmowałam z torebki okulary, żeby przeczytać etykietę. Nie zdążyłam jej zamknąć i wtedy mi go ukradli. Była to tylko chwila nieuwagi i po wszystkim. (...) Teraz został tylko żal. - relacjonowała. Choć sama sytuacja działa się szybko, to piosenkarka natychmiast zareagowała. Zgłosiła się do punktu obsługi klienta, a następnie udała się na komisariat, gdzie - jak sama mówi - spędziła z pięć godzin. Błażejczyk przyznała, że od razu zablokowała dokumenty, by zapobiec ewentualnym oszustwom. - Zastrzegłam nawet PESEL, by nikt nie wziął na mnie kredytu, ani nie wypłacił pieniędzy z mojego konta. (...) To ogromny kłopot, bo potem trzeba chodzić po bankach, dzwonić, załatwiać nowe dokumenty. To naprawdę masa zachodu. - wyjaśniła. Dodała też, że mimo stresu starała się zachować spokój, bo - jak podkreśla - portfel to tylko rzecz, a najważniejsze jest zdrowie. Na zakończenie wokalistka zwróciła się z apelem do innych. - Chciałabym, żeby ludzie bardziej pilnowali swoich torebek. Wystarczy chwila nieuwagi. Wszyscy jesteśmy zabiegani, spieszymy się, a złodzieje tylko na to czekają i korzystają z takich okazji - ostrzegła, przyznając, że sama również nie spodziewała się, że spotka ją coś takiego w miejscu, które uważała za bezpieczne.
Danuta Błażejczyk nie ukrywa, że w przeszłości poważnie chorowała. W wielu wywiadach wracała do tamtych trudnych chwil, dzieląc się doświadczeniem i refleksją nad własną siłą. - Zachorowałam dosyć poważnie, czego też się nie spodziewałam. To był rak jelita. Został zdiagnozowany dosyć szybko, miałam opiekę, wspomagałam się też pomocą ludzi, którzy mieli podobne doświadczenia i uzmysłowili mi, że tak naprawdę siła jest w nas, tylko trzeba sobie poświęcić trochę czasu - mówiła w "Pytaniu na śniadanie". W rozmowie z "Dobrym Tygodniem" przyznała, że leczenie było wyjątkowo trudne. "Nie chodzi tylko o stan fizyczny, pojawiło się przygnębienie, czyli coś, co wcześniej było mi kompletnie obce. Przez pewien czas nie mogłam sobie z tym poradzić. Ale czytałam dużo książek. Pomogło mi to, że uświadomiłam sobie, że strach potęguje chorobę. No i rozmawiałam z moim rakiem, co niektórych może dziwić. Ale to też mi pomagało" - wyznała szczerze Błażejczyk.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!