Michał Meyer występuje w nowej edycji "Tańca z gwiazdami" w parze z Klaudią Rąbą. I dzięki show Polsatu ma szansę na spróbowanie czegoś nowego, nie tylko pod względem tanecznym. Powiedział, że to, co przygotowuje dla niego stylistka programu, jest dalekie od jego modowych upodobań. Ale to go akurat cieszy, bo ma okazję do noszenia rzeczy, które nie znalazłyby się w jego szafie. - Jeśli chodzi o stroje, to są mi bardzo na rękę. Ja na co dzień się tak nie ubieram. W życiu bym się nie ubrał w jedwabie jak młody Hugh Hefner. Ale lubię to teraz, bo to odejście od codzienności. Show-biz jest kolorowy, fajnie jak mamy okazję być trochę inni. Cały czas się uczę - powiedział nam przed kamerą.
W ostatnim odcinku Michał Mayer świecił nie tylko klatą rzucającą się w oczy spod koszuli z głębokim dekoltem w kształcie litery V. Dopełnieniem stylizacji były perły, po które coraz częściej sięgają mężczyźni. Gdy o tym rozmawialiśmy, uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Teraz perły są modne i ja się czuję fantastycznie w perłach. Jeszcze z taką wycieniowaną, wymalowaną klatą bronzerem. Zobaczcie, nawet mięśnie mi dorysowali. Jest sześciopak, trzeba się tym cieszyć. Jest zarejestrowane i będzie można sobie odpuścić. Będę mógł pokazać kiedyś dziecku i powiedzieć: "zobacz córcia, jak było, teraz już nic nie muszę" - śmiał się aktor.
Co ciekawe, mało brakowało, a Michał Meyer nie występowałby w 15. edycji "Tańca z gwiazdami". - Na pewno nie zdecydowałem się od razu i na początku byłem takiej myśli, że nie. Czułem, że tego nie zepnę zawodowo, nie pogodzę z innymi zajętościami - mówił dla Polsat.pl. Do akcji wkroczyli wtedy jego znani znajomi, którzy w przeszłości występowali w programie. - Usłyszałem w zasadzie same pozytywne wspomnienia. To, ile osób powiedziało, że to była ich przygoda życia, sprawiło, że pomyślałem: "Jak nie teraz, to kiedy?" - dodał aktor. Przypomnijmy, że pierwszą uczestniczką, która odpadła w niedzielnym odcinku została Olga Bończyk.