Ledwo ucichła afera z krzyżem pod Pałacem Prezydenckim, a już szykuje się następna. I to z udziałem gwiazdy. Marek Kondrat w ostatnim numerze "Polityki" miał opowiedzieć o życiu 60-latka. Zamiast tego skupił się na patriotyzmie i Powstaniu Warszawskim . W rozmowie stwierdził, że pomnik Małego Powstańca jest obraźliwy:
Zajęło mi parędziesiąt lat, aby to sobie uświadomić. gdy dziś widzę w telewizji jakieś afrykańskie małe dziecko z karabinem na szyi, to myślę sobie: cóż za zbrodniarz mu ten karabin założył. A myśmy takiemu dziecku postawili pomnik. Pewnie znów się narażę.
Nie ma też złudzeń co do Powstania Warszawskiego:
Smuci - odpowiada aktor na pytania, dlaczego drażni go Powstanie Warszawskie. Od pewnego rodzaju zazdrości i podziwu, który czułem przez lata na myśl o tym powstaniu, nieodwołalnie przechodzę na stronę kompletnego niezrozumienia: jaki to pomnik - nieszczęścia, morze trupów, ból ludzi, którzy zostali, a potracili bliskich, domy, całe życie?
Kondrat ubolewa też, że polski patriotyzm zmuszał do walki pod Monte Casino nawet wtedy, gdy się tego nie chciało.
Bo jakby pani zgłosiła chęć niebycia patriotą, to oni by panią rozstrzelali tam, na miejscu - powiedział aktor dziennikarce.
Nie wiadomo co gorsze - postawić pomnik dziecku z karabinem, czy dać dziecku karabin do ręki. Czekamy na wasze opinie.
PoliKOT