Kolejne show wyłoży się na lodzie?

Nasze, a zapewne i Wasze, oczekiwania wobec kolejnego telewizyjnego show były spore. Z tego powodu w piątek wieczorem solidarnie zasiedliśmy przed telewizorami w nadziei na spektakularne upadki, cięte riposty i skomplikowane układy choreograficzne. Jak było?

Upadków niestety nie było. Bardzo żałujemy, bo przyznacie, że zawsze miło jest popatrzeć jak ktoś znany rozpłaszcza się na lodowej tafli. Nie porzucajmy jednak nadziei - przed gwiazdami jeszcze sporo okazji do wywrotek.

To, co uderzało w pierwszej odsłonie "Gwiazdy tańczą na lodzie" , to przede wszystkim brak energii i sztuczne wydłużanie programu . Tak naprawdę wystąpiły cztery "gwiazdy", ale w ciągu dwóch godzin trwania show przez scenę, zwiastuny i widownię przewinęła się chyba setka mniej lub bardziej znanych osób. W około 30. minucie człowiek po prostu tracił orientację - kto występuje, kiedy, kogo teraz pokazują, po co tyle czasu rozmawiają o niczym i dlaczego Ewa Sonnet nie tańczy? Z obserwacji reakcji widzów można było wywnioskować, że i oni nie bardzo wiedzieli, o co chodzi.

oficjalna strona artystki

Weźmy pod lupę piątkowe gwiazdy . Wystąpili Piotr Zelt , Beata Sadowska , Ewelina Serafin i Christine Bien . (Kto? Z jej pokazu zapamiętaliśmy tylko, że jej ojciec jest trenerem kung-fu, tyle). Po Sadowskiej i Zelcie widać, było, iż bardzo zależy im na przejściu dalej. Christina próbowała coś pokazać, ale wyszło jej to równie dobrze, jak mówienie po polsku. Za to Ewelina Serafin... zdawać by się mogło, że zachowanie rodem z podstawówki mija w pewnym wieku. To tylko złudzenia.

MW/Digital/Eastnews

Nie moglibyśmy zapomnieć o innym, elementarnym punkcie show - jury . Choć skład jurorski liczy cztery osoby, błyszczy tylko jedna, oczywiście Doda . Pokazała i cięty język i swoje zdjęcie oprawione w różowe futerko. Nikt chyba nie spodziewał się po niej niczego innego.

Tatiana Okupnik i Maciej Kurzajewski jak prowadzący duet sprawdzili się całkiem nieżle. Mogliby tak nie przesadzać z przedstawianiem rodzin każdego z uczestników, ale doceniami ich szczere intencje.

OMI/TVP

Miało być pięknie, wesoło i świeżo. Było średnio ciekawie, za długo i za mało GWIAZD na lodzie. Przecież w końcu nazwa musi mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Dajemy programowi jeszcze jedną szansę. Piotr Zelt przeszedł dalej, a w przyszłym odcinku Ewa Sonnet (oraz oczywiście reszta)! Na to czekamy z niecierpliwością.

Więcej o: