Agnieszka Kaczorowska w ostatnim wpisie na Instagramie zapozowała z ukochanym. Aktorka miała na sobie turkusową kreację wyraźnie podkreślającą jej ciążowy brzuch. Tym razem jednak nie nawiązała w opisie do stanu, w którym się znajduje, a do wszechobecnego hejtu, z którym spotyka się na co dzień. Zdradziła, jak sobie z nim radzi.
Agnieszka Kaczorowska w styczniu ogłosiła, że jest w ciąży i od tego czasu to głównie te tematyka przeważa w jej wpisach na Instagramie. Ostatnio pojawiła się w "Pytaniu na śniadanie", gdzie promowała kampanię ze swoim udziałem, która oczywiście dotyczyła macierzyństwa. Widać było subtelnie podkreślony brzuch, podobnie zresztą jak na ostatnim zdjęciu na Instagramie. Aktorka zapozowała tam w objęciach męża i poruszyła ważny temat. Odniosła się do krytyki, z którą spotyka się w internecie.
Często dostaję pytanie: Jak sobie radzę/radzimy z hejtem, nieżyczliwymi komentarzami, żartami niskiego lotu na nasz temat, fake newsami czy docinkami? I wiecie, jaki mamy najczęściej sposób? Śmiech! - zaczęła.
Zobacz też: Agnieszka Kaczorowska chwali się ciążą. Fani: Nie musisz tak podtrzymywać brzucha. Nie odpadnie. Zareagowała
W dalszej części Aga piszę, że hejterskie wypowiedzi, które przeczyta z mężem w sieci, często później są ironiczne powtarzane w jej domu.
Tak, bardzo dużo żartujemy na temat tekstów, które czytamy bądź słyszymy, które są niezgodne z prawdą i w zamierzeniu autorów mają być "krzywdzące”. Ich poziom zazwyczaj jest naprawdę żałosny (wiem, to mocne słowo, ale trudno znaleźć inne), dlatego większość rzeczy nas strasznie śmieszy i potem często dla żartu rzucamy w domu tekstami mało przychylnych internautów.
Podobnego podejścia życzy też swoim obserwatorom bo śmiech ma "niezwykłą moc".
Niezależnie od tego, z jaką krytyką się mierzycie, bo jestem pewna, że każdy ma z nią do czynienia, życzę Wam wesołego oczyszczenia. Nawet jeśli trudno Wam się zmusić do uśmiechu, to warto to zrobić, ma on niezwykłą moc... A jeśli macie obok siebie kogoś, z kim prawdziwie i szczerze możecie się pośmiać, to zadzieją się w duszy cuda.
Myślicie, że faktycznie ma do tego taki dystans?