• Link został skopiowany

"Kuchenne Rewolucje". Gessler nie doczekała się nawet kolacji. Tylu awantur jeszcze nie było. "Właśnie skończyłam. TO jest show!"

Magda Gessler starała się pomóc właścicielom restauracji "Blue Moon". Niestety ci mieli inną wizję na temat zarządzania zespołem i ostatecznie do rewolucji nie doszło.
Magda Gessler, 'Kuchenne Rewolucje'
Mat. promocyjne / TVN

Tym razem Magda Gessler udała się do Wałcza. Właściciele prowadzą tam od sześciu lat restaurację "Blue Moon". Choć początkowo biznes szedł nieźle, los szybko się od nich odwrócił. Głównym problemem okazał się właściciel, który nie potrafi zapanować nad interesem. Gessler nie zachwyciło też menu, które było według niej bardzo amatorskie i ułożone bez wyczucia. Okazało się, że odpowiada za nie właśnie właściciel, który jednocześnie jest szefem kuchni. Jednak brak wyczucia w kuchni to nie jedyna rzecz, jaką można mu było zarzucić. Kelnerki zdradziły, że cała załoga jest przez niego źle traktowana.

Nie ma szacunku do pracowników, i nie tylko.
Przeklina, zdarza się, że popycha nawet - mówiły.

Z tego powodu w krótkim czasie z pracy w restauracji odeszły trzy kucharki. Byłe pracownice spotkały się z Magdą Gessler. Jednogłośnie osądziły, że z szefem nie dało się współpracować.

Próbował nas zgnębić. To, co robił, było idealne.
Ludzie za głowę się łapali, tak się wydzierał.

Właściciel i jego restauracja cieszyły się w Wałczu wyjątkowo złą opinią. Także żona szefa, która poza pomaganiem w restauracji prowadzi hurtownię, postrzegana jest przez innych jako osoba niemiła i autorytarna. 

Choć Gessler próbowała namówić byłe pracownice, aby wróciły do pracy, te odmówiły. Postanowiła więc skonfrontować się z właścicielem, który początkowo wzbudzał jej sympatię. Szybko jednak przekonała się, że to jedynie przykrywka. Wszelkie stawiane mu zarzuty szef odpierał bez zająknięcia.

Dlaczego pan jest tak agresywny? Nikt z panem nie chce pracować - dopytywała Gessler.
Zatrudniam ludzi legalnie, płacę legalnie... - wymieniał swoje zalety.

Gessler jednak nie dała się zbić z tropu. Odpowiedź właściciela na pytanie, w czym w takim razie tkwi problem, była wyjątkowo zaskakująca.

Być może jestem zbyt dobry - stwierdził po przemyśleniu.

Gessler postanowiła, że najlepszym rozwiązaniem będzie, aby właściciel zaufał swoim pracownikom i nie przebywał w restauracji, przez co atmosfera miałaby szansę szybko ulec poprawie. Kiedy wszyscy myśleli, że wszystko idzie w dobrym kierunku, między pracownikami a szefostwem doszło do otwartego konfliktu. Kora, jedna z praktykantek, postawiła się szefowi. Na jaw wyszło, że problem tkwi nie tylko w zachowaniu właściciela. Również jego małżonka podchodzi do pracownic lekceważąco i bez szacunku. Ona oczywiście sytuację widziała całkiem inaczej.

Następnego dnia przyszła pora na wspólną naukę gotowania przed oficjalną kolacją. Niestety, spotkanie bardzo szybko przerodziło się w jeden wielki chaos. Kiedy Gessler wypomniała właścicielowi, że zabrania wykonywać młodszym kucharkom podstawowych czynności, ten poczuł się wyjątkowo urażony i wyszedł z kuchni.

Nazwała mnie nienormalnym! Ja nie pójdę do tej pani gotować! Chyba że mnie przeprosi albo poprosi - powiedział obrażony właściciel.
Facet 50 lat, a zachował się jak dziecko - stwierdziła jedna z kucharek.

Nikt nie mógł zrozumieć, czemu właściciel zareagował tak żywo, ale to właśnie ten incydent rozpoczął prawdziwą wojnę pomiędzy właścicielami a ekipą restauracji i Magdą Gessler. Na miejsce szybko przyjechała żona właściciela, która bez skrupułów zaczęła wykłócać się z restauratorką i wyzywać pracownice, winę zrzucając na tę, która miała odwagę się jej postawić.

Kora powinna po ryju dostać! Ja wiem, że pani robi show i pani po prostu nas obraża - grzmiała.

Zapomniała jednak chyba z kim ma do czynienia. Takich słów Gessler nie mogła puścić mimo uszu, a jej reakcja była równie gwałtowna.

Właśnie skończyłam. TO jest show! Do widzenia państwu - powiedziała.

W wyniku awantury szefowa wyprosiła wszystkie pracownice, którym oznajmiła, że nie będzie z nimi dłużej współpracować. Nie przebierała w słowach.

Idź, debilu, wyjdź z mojej kuchni - krzyczała do Kory.

Ostatecznie wszystkie pracownice odeszły z pracy, a rewolucja nie doszła do skutku. Zmienił się jedynie wystrój. Sami właściciele nie poczuli się jednak do winy, a do kamery żalili się, że czują się upokorzeni i oszukani. Mimo wszystko Magda Gessler wróciła do restauracji po czterech tygodniach. To, co tam zastała, mile ją zaskoczyło. Sala była pełna, a każde danie z karty wyjątkowo jej smakowało. W restauracji, która zaczęła działać zaledwie dzień przed jej wizytą, zostały zatrudnione trzy nowe kucharki, a biznesem zajął się syn właścicieli. Ci natomiast postanowili... przeprowadzić się za granicę.

Jak Gesslerowie zawładnęli kulinarną wyobraźnią Polaków? Przeczytaj w książce "Imperium Gessler od kuchni" >>

MK

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: