Prezenterka zawsze należała do gwiazd, które mają do siebie sporo dystansu. Umiała żartować z innych, ale też nie podchodziła z przesadną powagą do doniesień na swój temat. Jednak odkąd związała się z producentem i synem milionerów, Piotrem Woźniakiem-Starakiem, pojawiły się głosy, że zmieniła się nie do poznania. Szybko zareagowała - po tym, jak dotarły do niej plotki, że podobno wozi ją szofer odpowiedziała zabawnym zdjęciem . Wciąż jednak pozostawała "prezesowa". Czy koledzy z pracy rzeczywiście tak ją nazywają?
Na kolegium była taka dość długa rozkminka, skąd się wzięła ta "prezesowa", więc nie wiem. Zawsze jestem obiektem żartów w pracy, bardzo częstym, dostarczam im wiele rozrywki, bardzo się cieszę, że mają się czym zajmować. Ja słyszałam takie głosy, że "dobrze jej tak, że sama rozmawia o życiu prywatnym gwiazd i wsadza nos tam, gdzie nie trzeba, więc zasłużyła"- opowiedziała Szulim w rozmowie z Afterparty.pl. - Ja zawsze mówiłam, że będąc w show-biznesie, robiąc to co robię, ja się liczyłam z tym, co się dzieje. To, że mówię, trochę żartując, że mnie to życie przegania, bo czytam rzeczy niestworzone, to staram się z tego śmiać, bo myślę, że nie można tego traktować tak poważnie.KAPIF
Dziennikarka zdementowała jeszcze jedną plotkę - stwierdziła, że między nią a Karoliną Korwin Piotrowską nadal panuje świetna atmosfera, a delikatne docinki w niczym nie przeszkadzają:
Chciałam sprostować, że nie mamy żadnej wojny z Karoliną, jej docinki to są naprawdę żarty, które ja naprawdę kupuję i nie mam pretensji, że drą ze mnie łacha, czasem przy tym stole - zapewniła.
Z jednej strony cieszymy się, że Szulim wciąż jest sobą, ale z drugiej trochę żałujemy. Pseudonim "prezesowa" bardzo się nam podobał.
jus