"Łapy, pióra i aparaty fotograficzne precz od moich dzieci" - napisała dosadnie Hanna Lis na swoim blogu.
W mocnych, prawie "żołnierskich" słowach Hanna Lis rozprawiła się z tekstem dotyczącym jej dzieci zamieszczonym na portalu braci Karnowskich, "wPolityce". Jednak początek historii związany jest z publikacją magazynu "Świat & Ludzie", z który podaje, że mieszkająca aktualnie w Konstancinie Hanna Lis sprzedaje swoje mieszkanie w centrum Warszawy, ponieważ jej córki, 13-letnia Anna i 15-letnia Julia, zamierzają studiować zagranicą.
Dziennikarka z żalem wystawiła więc mieszkanie na sprzedaż. Decyzja zapadła w porozumieniu z córkami. Skoro obie będą studiować za granicą, nie ma sensu, by mieszkanie niszczało - czytamy w piśmie.
Portal "wPolityce" opublikował tekst zatytułowany "Córki Hanny Lis nie wiążą przyszłości z Polską", w którym streścił to, czego dowiedzieliśmy się z zacytowanego artykułu i dodał własny komentarz.
Hannie Lis pozostaną wtedy pasierbice. No chyba, że córki Tomasza Lisa i Kingi Rusin także wolą mieszkać poza Polską? - brzmi retoryczne pytanie kończące tekst na portalu braci Karnowskich.
Sugestia, że jej córki nie są patriotkami, wyprowadziła dziennikarkę z równowagi. Swój komentarz rozpoczęła ostro, od przywołania sprawy ciężko chorego Andrzeja Turskiego, którego tuż przed śmiercią bracia Karnowscy posądzili o prowadzenie programu telewizyjnego pod wpływem alkoholu.
Swojego czasu bracia K. postanowili pohandlować chorobą Andrzeja Turskiego, żeby udowodnić, że zwana przez nich reżimową telewizja nie tylko kłamie, ale i zatrudnia pijaków. Pół roku temu na celowniku starszy, bardzo chory człowiek. Dziś odmiana, idzie nowe: panowie K. w asyście koncernów Bauer i o2.pl biorą na muszkę młode pokolenie, a konkretnie moje dzieci - czytamy .
W pierwszej kolejności Hanna Lis zaprzeczyła pogłoskom o zagranicznych studiach córek.
Moje dzieci zamierzają "opuścić kraj" już w niedalekiej przyszłości. W niedzielę jadą na wycieczkę do Berlina. To są jedyne plany wyjazdowe, o jakich ze mną rozmawiały. Nie planują studiów za granicą, na razie planują pomyślnie dobrnąć do końca sesji egzaminacyjnej w pierwszej i trzeciej klasie gimnazjum. Nie wiem, czy kiedyś zechcą mieszkać za granicą, nie sądzę.
Zdementowanie nieprawdziwej informacji to jedno. O wiele bardziej zabolała dziennikarkę insynuacja, że wychowuje swoje córki "na anty-polaków, którzy polskością gardzą".
Mam nadzieję, że zostaną tu w Polsce, bo to ich, mój, nasz kraj. Kraj piękny i dumny, kraj szlachetnych ludzi o wspaniałej historii. Mam nadzieję, że będą tutaj budować Polskę swoich marzeń. Polskę otwartą, niewykluczającą, silną, nowoczesną.
Hanna Lis kończy swój wpis apelem.
Drodzy właściciele i redaktorzy wszelkiej maści brukowców: publikujcie sobie insynuacje i kłamstwa na mój temat, robicie to przecież od lat, przecież taka jest natura tego waszego interesiku. Ale łapy, pióra i aparaty fotograficzne precz od moich dzieci. To nie wasz - chyba rozumiecie to słowo - biznes.
alex