Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, jakim prestiżem jest dla znanego domu mody ubranie aktorki nominowanej do Oscara na ceremonię wręczania tych statuetek. Okazuje się jednak, że nie wszystkie gwiazdy mogą przebierać w nazwiskach tych, którzy je ubiorą.
Melissa McCarthy wyznała w najnowszym wywiadzie dla magazynu "Redbook", że przez nadwagę ciężko kupić jej odpowiednie ubranie. I nie chodzi tu tylko o sieciówki, których rozmiarówka kończy się przeważnie na rozmiarze 44. Kiedy dwa lata temu była nominowana do Oscara dla Najlepszej aktorki drugoplanowej za film "Druhny" również musiała stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością - nikt nie chce ubrać "grubaski".
Dwie gale oscarowe temu nikt nie chciał uszyć mi sukienki. Prosiłam o to pięciu czy sześciu projektantów. I to tych z największych domów mody na świecie, którzy co rusz ubierają gwiazdy na podobne okazje. Wszyscy odmówili.
Wyznanie aktorki pokazuje, że najbardziej znani projektanci (McCarthy nie zdradza nazwisk) nie chcą ubierać gwiazd, których sylwetki są, powiedzmy, niestandardowe. Kolejny raz mamy do czynienia z hollywoodzką obsesją szczupłości. Z krągłościami McCarthy nikt nie chciał być kojarzony. Zapewne domy mody uznały, że zaszkodzi im to wizerunkowo.
Ostatecznie na zaprojektowanie kreacji na ten wieczór zgodziła się Marina Rinaldi. Sukienkę szeroko komentowano w mediach i bardzo rzadko były to wypowiedzi w pozytywnym tonie.
UPI PHOTO / EYEVINE/EAST NEWS/UPI Photo / eyevineaga