Anna Przybylska od miesięcy walczy z natrętnym paparazzi fotografującymi ją i jej dzieci. Sąd podjął już w tej sprawie decyzję. I chyba nikt się nie spodziewał, że aktorka może przegrać.
Anna Przybylska , w ramach walki z paparazzi, którzy, jak sama mówi, "kradną" jej prywatność, nagrywała ich, a filmy umieszczała na swoim profilu na Instagramie.
Od kilku lat, zanim wyjdę z domu, robię tak zwane rozeznanie terenu, jadę na przykład rowerem i sprawdzam, czy przestrzeń jest wolna od brudu. Zawsze mam uruchomioną funkcję nagrywania w telefonie. Wcale się to nie zmieniło. Kilka jeszcze udało mi się nagrać interesujących filmików. Ta ilość filmów na moim profilu to jest szczątek tego, co mam. Moja filmografia jest bardzo bogata - opowiadała w programie "Tomasz Lis na żywo" w zeszłym roku.
Sprawa trafiła do sądu. Przybylska domagała się zakazu zbliżania fotografów, szczególnie do jej dzieci i miejsc, w których przebywają (np. szkoły, domu) oraz ukarana ich za nękanie. Decyzja sądu już zapadła i jest zaskakująca.
Prokurator uznał, że zachowanie reporterów nie miało charakteru uporczywego, więc nie było znamion przestępstwa. Funkcjonariusze przeanalizują materiał i zdecydują, czy fotoreporterzy dopuścili się wykroczenia tzw. złośliwego niepokojenia. Dalsze czynności zależą już od policji - powiedział Witold Niesiołowski z gdyńskiej prokuratury w rozmowie z "Faktem".
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, a Przybylska ma prawo się od niego odwołać.
aga