Olaf Lubaszenko wziął udział w programie "Tomasz Lis na żywo", w którym pierwszy raz tak szczerze opowiedział o swojej otyłości. Trudno było nie zauważyć sporej zmiany w fizyczności aktora na przestrzeni kilkunastu lat. Sprawą jego nadwagi w pewnym momencie zaczęły żyć tabloidy. Aktor wyznał, że nie jest z kamienia i bezlitosne komentarze o jego tuszy mocno go dotknęły. Mimo że starał się od nich odgrodzić.
Najważniejszym problemem jest to, że nie sposób się przed tym odgrodzić. Czy tego chcemy czy nie, jeżeli funkcjonujemy w dzisiejszym świecie w miarę aktywnie, tylko będąc, tylko żyjąc, to nie sposób uciec przed tym złem - powiedział w programie "Tomasz Lis na żywo".
Lubaszenko nawiązał do tego, że jeszcze nie tak dawno - jak na ironię - on i Tomasz Lis - grali razem w meczu i mieli wówczas podobną figurę.
Nie dalej jak 10 lat temu staliśmy na Legii będąc kapitanami dwóch drużyn i wyglądaliśmy wówczas bardzo podobnie, jeśli chodzi o gabaryty. Coś się stało po drodze i to jest pewna ironia, że pan jest dzisiaj człowiekiem, który bardzo mocno postawił na dbanie o siebie. Ja to mocno szanuję i podziwiam. A ja stałem się w pewnym sensie anty ikoną, czyli człowiekiem, który bardzo się zaniedbał - wyjaśnił.
Aktor podkreślił, że wcale nie jest zadowolony ze swojej zmienionej sylwetki. Nagłe przybranie na wadze zaskoczyło jego samego:
To, co nazywamy otyłością, to nigdy nie jest wolny wybór człowieka. Nie ma tak, żeby ktoś świadomie powiedział: od dzisiaj będę otyły, bo jest mi z tym dobrze. To nie jest coś, z czym człowiekowi może być dobrze. To jest coś, z czym temu, kto na to cierpi, zawsze jest źle.
Lubaszenko apelował, by rozróżniać nadwagę - z której można żartować - od otyłości, na którą chora osoba nie ma wpływu.
Trzeba znaleźć różnicę pomiędzy tym, co jest przyczyna nadwagi, czyli tym, co przydarza się prawie każdemu z nas w jakimś okresie życia. To budzi emocje, to, że ktoś sobie pofolgował, tu możemy sobie pożartować, bo to zależy od samodyscypliny, od charakteru, od tego, jak traktujemy sport, odżywianie. A otyłość jest poważną dysfunkcją, a nawet chorobą i tutaj żarty się kończą. To nie jest powód do żartów, to nie wynika z zaniedbania, tylko z zespołu powodów. Przez zaniedbanie można przytyć 1 kg, a nie 40 - wyjaśniał.
Aktor zdradził, że sam nie wie, co mu dolega.
Zawsze jest pewna przyczyna, którą trudno jest zdiagnozować. Ta diagnostyka u mnie jeszcze trwa, myślę, że do końca roku albo do pierwszych tygodni przyszłego roku, uda się tę sprawę zamknąć i wtedy dopiero podjąć kroki. Trudno jest uchwycić drania.
Nawet sami lekarze bagatelizowali początkowo jego chorobę, często z dobrej woli.
Przez kilka lat można się spotykać z dobrym nastawieniem lekarzy: niech się pan za siebie weźmie, niech pan trochę pobiega. Ale przychodzi taki moment, że samo pobieganie już nic nie da i konieczne są poważniejsze ingerencje i na takim jestem etapie. Proszę, żeby z tej otyłości sobie nie dworować - apelował.
Otyłość powoduje trudności jak najbardziej namacalne:
To są naturalnie fizycznie uciążliwości, z tym można nauczyć się żyć. Troszkę wolniej się wstaje, ostrożniej się schyla.
Aktor pierwszy raz przyznał, że najbardziej dotykają go jednak niesprawiedliwe komentarze o jego tuszy.
Kiedy rozmawiamy o psychice i pewnym odrzuceniu społeczności, myślę, że to jest taki ból, który każdy z nas przeżywa w indywidualny sposób. Jestem osobą publiczną, więc dotyka mnie to w inny sposób. Jeśli sobie przełożę własne przykrości i wyobrażę sobie, jak to wygląda w życiu zwykłego człowieka, to jest to piekło codziennych szyderstw, kpin i odtrącenia. Przykrości słów, żartów, często haniebnych, karczemnych, nawet z ust wydawałoby się inteligentnych. Zaskakujące, jak wiele osób ma wyłączoną empatię w tej sprawie - wyznał szczerze.
Zdradził, że dodatkowe kilogramy wciąż budzą w ludziach emocje:
Czy wyobraża pan sobie, że o kimś, kto cierpi na schorzenia kręgosłupa, ktokolwiek odważyłby się krzyknąć "ty garbus"? Gwarantuję, że nie. Natomiast o tym, kto ma 50 kg nadwagi i idzie ulica, prawie nigdy nie zdarza się, żeby nie usłyszeć przynajmniej jednej szyderczej uwagi "ty grubas".
Lubaszenko ubolewa nad kondycją mediów.
Trochę sprawy się wymknęły spod kontroli jeśli chodzi o świat tabloidów, plotek. Myślę, że to nie jest nic dobrego, tego zatrzymać nie można, to będzie nas kąsać i brukać przez 10-lecia zanim dokona się przełom.
Tomasz Lis nie chciał jednak tak negatywnie kończyć wywiadu. Lubaszenko sam przyznał, że świat potrzebuje happy endu.
Vic