• Link został skopiowany

Internauci po stronie recepcjonistki. "Obsługiwałam wielkie gwiazdy. Taka sytuacja jak z panią Gessler zdarzyła się po raz pierwszy"

Kto według Was ma rację?
Małgorzata Napiórkowska, Magda Gessler
AG/ Kapif

Internauci stają po stronie Małgorzaty Napiórkowskiej, recepcjonistki z podsłupskiego hotelu Dolina Charlotty w którym niedawno gościła Magda Gessler . Jak już pisaliśmy , obsługa hotelu oskarżyła Magdę Gessler o to, że nie chciała uregulować rachunku wysokości 3,5 tysiąca złotych. Gessler zarzuca menadżerowi hotelu nieprofesjonalne zachowanie i lekceważenie gości. Prezydent Słupska z kolei uważa, że menadżer psuje wizerunek miasta. Ten zaś twierdzi, że zachował się słusznie i nie uległ kaprysom celebrytki ze stolicy. W całym tym zamieszaniu sympatia internautów jest po stronie Napiórkowskiej, która nie uległa presji ze strony sławnego gościa i twardo domagała się opłacenia rachunku.

Internauci, śledzący meandry konfliktu pomiędzy hotelem a restauratorką, w przeważającej większości swoją sympatię ulokowali po stronie obsługi hotelu. Najbardziej zaimponowała im profesjonalna postawa Małgorzaty Napiórkowskiej.

Brawa dla recepcjonistki! - napisał jeden z internautów na trójmiejskiej stronie portalu Gazeta.pl.

A inny:

Wyrazy szacunku i pozdrowienia dla pani Napiórkowskiej. Boję się tylko, że zostanie ofiarą "walki tytanów".

Ktoś widzi z kolei Napiórkowską jako potencjalną celebrytkę:

Mam nową kandydatkę do "Tańca z gwiazdami" - recepcjonistka Napiórkowska!
Materiały prasowe

Pierwszy krok uczyniony - Małgorzata Napiórkowska ma już za sobą wywiad dla Trojmiasto.gazeta.pl .

Jestem zatrudniona tutaj dwa i pół roku, miewałam do czynienia z gwiazdami światowego formatu. Wszyscy byli zadowoleni. Taka sytuacja jak z panią Gessler zdarzyła się nam po raz pierwszy - stwierdziła.

Wyznała też, że jest fanką "Kuchennych rewolucji", ale zaczęły jej przeszkadzać pewne rzeczy:

Bardzo dobry program, choć muszę powiedzieć, że coraz częściej mam poczucie niesmaku. Zresztą nie tylko ja, to samo mówią mi moi znajomi. Chodzi o sposób, w jaki pani Gessler zdarza się tam traktować ludzi. Dotąd myślałam, że to tylko takie aktorstwo na potrzeby programu. Teraz przekonałam się, że nie. Pani Gessler ma po prostu taki sposób bycia. Traktuje ludzi z góry i jest bardzo niezadowolona, gdy ktoś nie podporządkuje się jej woli.

Recepcjonistka przedstawiła swoją relację z pobytu Magdy Gessler:

Przyjechała w poniedziałek wieczorem. Konfliktowe sytuacje zaczęły się dopiero w czwartek. Najpierw było tak, że nie podobał jej się pokój, na początku korytarza, ten który dla niej zarezerwowaliśmy w poniedziałek. Chciała wypocząć, a tam było dla niej zbyt głośno, poza tym uważała, że ściana jest zbyt cienka i słychać, co się dzieje w sąsiednim pokoju. Pracownica recepcji udostępniła więc pani Gessler apartament, w którym dwa lata temu mieszkał Gillan. Od razu była informacja, że tylko na dobę, bo później jest zarezerwowany. I nie było problemu. Następnego dnia przenieśliśmy panią Gessler do apartamentu, które tego lata oddamy do dyspozycji Carlosa Santany. Nie ma tam jeszcze zamontowanej klimatyzacji, więc na życzenie dostarczyliśmy przenośny klimatyzator. Pani Gessler nie miała powodów, by narzekać na warunki, jakie stworzyliśmy. Miała noszone śniadania do pokoju, prasowaliśmy jej rzeczy. W ciągu dnia, do godz. 21., obsługa chłodziła jej apartament klimatyzatorem.

Powiedziała też, skąd, jej zdaniem, wziął się cały konflikt:

Chodziło o zapłatę za pobyt. Przyjechała w poniedziałek, a dopiero w czwartek zrobiło się nieprzyjemnie. Gdyby była niezadowolona, mogła już we wtorek zażądać obniżki ceny albo wynieść się z hotelu. Nie zrobiła tego. (...) Pani Gessler najpierw zażądała widzenia z moim szefem, a gdy się pojawił, po prostu poszła do samochodu, z telefonem przy uchu. Po kilku godzinach zadzwoniła ze Słupska i oświadczyła, że chce się rozliczyć w barterze. Za pobyt zamierzała zapłacić reklamą w swoim programie, bo przecież zrobiła te "dokrętki" w naszym hallu.

Recepcjonistka twierdzi, że później menadżer Gessler poprosił o fakturę i powiedział, że zapłacą za wszystko przelewem, na co ona się nie zgodziła. Po tym zadzwoniła do niej Gessler i żądała rozmowy z szefem hotelu, ale nie udało jej się z nim skontaktować.

Przyjechała po północy i to było chyba najbardziej nieprzyjemne pół godziny w moim życiu. Była wściekła. Usłyszałam, że jestem głupia, skoro pracuję w miejscu, gdzie szefuje świr. Przy drzwiach, nieopodal wózka stał stróż. Pani Gessler wycedziła do niego: "Co się, ku**a, tak na mnie gapisz. Wyjdź!". (...) Najpierw przez pół godziny domagała się dodatkowego rabatu, najpierw 50, potem 30 proc. Gdy okazało się, że to niemożliwe, zaczęła tłumaczyć, że nie ma pieniędzy. Groziła, że nas zniszczy, obsmaruje w tygodniku Newsweek. W końcu wyciągnęła kartę i zapłaciła.
Kapif

Każdy, kto ogląda "Kuchenne rewolucje", doskonale zna nieokiełznany temperament Magdy Gessler i jej niezwykle bezpośredni sposób wypowiedzi. Komentując dla "Głosu Pomorza" całą tę sytuację również nie przebierała w słowach.

Można mieć takie albo inne warunki, ale trzeba wiedzieć, co się ma i na jakim się jest poziomie. A oni są na żadnym poziomie. Przypomina mi to najbardziej komunę. Osoby, które pracują w recepcji, są po prostu nieprzygotowane, absolutnie przypadkowe - powiedziała.
 

Co sądzicie o tym konflikcie? Zagłosujcie w naszej sondzie!

alex

Więcej o: