Jarosław Kret i Beata Tadla to najbardziej gorąca para ostatnich tygodni. Jednak mało kto wie, a jeszcze mniej osób pamięta, że Jarosław Kret był kiedyś o tym żonaty. Przypomina tę historię w wywiadzie, jakiego udzielił magazynowi Viva!
To dowcipna sprawa. Zerwała z chłopakiem, z którym była od liceum. Ojciec naciskał, żeby wróciła. Na złość jej rodzicom powiedzieliśmy sobie: "Chodź, weźmiemy ślub". Miałem 26 lat, może 28 lat. Ale mentalnie raptem 18. Następnego dnia już się zastanawiała, czy dobrze zrobiła. A i ja nie myślałem poważnie o związku. Ona w głębi serca miała swojego Francuza, z którym się rozstała przed ślubem ze mną. Gdy znów pojawił się na horyzoncie, powiedziała "do widzenia". I wbrew temu, co się o mnie mówi, to nie ja, a ona mnie zostawiła. I tyle.
Nieudany eksperyment małżeński zniechęcił go do ponownego zawarcia związku. Zdanie zmienił dopiero, kiedy poznał Beatę Tadlę .
Nigdy nie planowałem z nikim się zestarzeć. Papierek jest potrzeby tylko po to, żeby nie walczyć z biurokracją - mówi Jarosław Kret. I dodaje - Teraz nie mam już problemów ze świadomym podpisaniem. Jestem zdecydowany spędzić życie z Beatą.
Zatem teraz tylko wypada nam czekać na ogłoszenie daty ślubu Jarosława Kreta i Beaty Tadli. Zaręczyny już były , pierścionek jest, o wielkiej miłości nie wspominając. Bo trzeba kogoś naprawdę kochać, żeby się wyrażać w tak piękny i czuły sposób:
Zaraz, zaraz, czy to nie jest ta przepiękna dziennikarka, prezenterka "Wiadomości"? Jasne, że znam. Któż jej nie zna? Poznałem ją. I poznaję wciąż. I chcę ją poznawać już do końca mojego życia...
alex
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!