Po związku Alicji Bachledy-Curuś z Colinem Farrellem pozostało trochę wspomnień, niezliczona ilość wspólnych zdjęć oraz namacalny, żywy dowód łączącej ich niegdyś namiętności - 3-letni synek Henry.
To właśnie chęć spędzenia z synem świąt była powodem dla którego dzień przed wigilią Colin Farrel złożył w Polsce krótką wizytę. "Życie na gorąco" donosi, że chwilę po tym jak samolot z aktorem wylądował na podkrakowskim lotnisku, pod jedno z bocznych wejść podjechała czarna limuzyna. W środku siedzieli rodzice Alicji Bachledy-Curuś wraz z Henrym. Ojciec Alicji wyszedł z samochodu wraz z wnukiem i podał go ojcu.
Chwilę potem Colin z małym zniknęli w drzwiach lotniska i polecieli do rodziny aktora do Dublina. Mama naszej aktorki, pani Lidia, która nawet nie podeszła do Colina, wysiadła z auta i przesiadła się z tylnego na przednie siedzenie - relacjonuje tabloid.
W tej szczegółowej relacji uderza chłodny, prawie oficjalny stosunek teściów do irlandzkiego aktora. Czyżby mu się narazili? Zapewne nie tak jak Alicji, bo to właśnie jej nieobecność podczas tego "przekazania" dziecka była aż nadto wymowna. Nie chciała widzieć byłego partnera?
alex