Po bardzo nieudanym występie w rozrywkowym programie Saturday Night Live wszyscy zastanawiali się, czy Lana Del Rey w ogóle umie śpiewać. Wszelkie wątpliwości rozwiała na piątkowym koncercie w Teatrze Wielkim. Wokalistka czarowała swoim głosem, a publiczność słuchała jak urzeczona.
Wokalistka wprowadziła w Teatrze atmosferę kameralnego klubu. Chciała być jak najbliżej widowni, specjalnie dla niej wszystko ustawiono tak, aby mogła być przy samym krańcu sceny. W trakcie występu nawiązywała kontakt z publicznością.
Mam nadzieję, że dobrze się bawicie - mówiła.
O zabawie mówić trudno, bo piosenki Lany do tanecznych i radosnych zdecydowanie nie należą. Ale wszyscy na pewno świetnie spędzili czas. My byliśmy oczarowani jej głosem i pewną sceniczną nieśmiałością. Występ zaczęła od hitu, który przyniósł jej wielką popularność, czyli "Born to die". I nie liczyły się już żadne komentarze o tym, że jest sztucznie wykreowaną artystką. Brzmiała pewnie i zmysłowo.
Gwiazda pojawiła się na rynku muzycznym na początku tego roku, jej debiutancka płyta z miejsca stała się bestsellerem. Pseudonim Lana Del Rey, inspirowany jest amerykańską aktorką z okresu Złotej Ery Hollywood - Laną Turner.
Koncert, który amerykańska piosenkarka dała w Teatrze Wielkim, skupił ogromną ilość gwiazd i celebrytów. Na wczorajszej gali, oprócz amerykańskiej piosenkarki, popis swoich umiejętności dali: Monika Brodka, Leszek Możdżer, Motion Trio oraz Orkiestra Kameralana Aukso.
Jax