Minęły trzy tygodnie od wypadku Alana Andersza , a prokuraturze wciąż nie udało się ustalić dokładnych okoliczności zdarzenia. Ważnym dowodem w sprawie miało być nagranie z monitoringu. Okazuje się jednak, że widok z kamer nie obejmował miejsca, w którym doszło do wypadku.
Jak powiedział nam Paweł Wierzchosławski z warszawskiej prokuratury:
Rzeczywiście, nie ma materiału dowodowego w postaci nagrania z monitoringu. Nie możemy więc na nagraniu sprawdzić, czy to zdarzenie nosi znamiona nieszczęśliwego wypadku, czy też doszło do niego z udziałem osób trzecich. Kluczowe będą zeznania osób, które przebywały wtedy pod klubem. W tym tygodniu przesłuchujemy jeszcze kilku świadków.
Prokurator dementuje też, jakoby Andersz zupełnie nie pamiętał tego, co wydarzyło się w tę pechową dla niego noc:
Poszkodowany pamięta ogólny zarys zdarzeń, jednak niektórych momentów nie może sobie przypomnieć.
Najważniejszymi dowodami w sprawie będą więc zeznania przypadkowych świadków. Czy to wystarczy, aby w pełni odtworzyć przebieg zdarzeń z feralnej sobotniej nocy?
Oldżi