James Blunt będzie musiał poddać się operacji małego palca prawej ręki po tym, jak podczas jednego z ostatnich koncertów w przypływie emocji zeskoczył ze sceny w tłum publiczności:
Zeskoczyłem ze sceny na sam koniec występu. Pamiętam, że goniły mnie kobiety, a nawet kilku mężczyzn. Zacząłem uciekać i nagle poczułem, że nie mogę ruszać wszystkimi palcami u jednej z rąk. Okazało się, że uciekając, złamałem mały palec u prawej ręki. Nawet nie wiem, kiedy to się stało ani co mnie podkusiło, żeby w ogóle skakać ze sceny. Nie mogę grać na pianinie, ale jakoś daję radę na gitarze. Fajnie było być ściganym przez tłum, ale gdy wróciłem na scenę i zorientowałem się, że jeden z palców jest skierowany nie w tę stronę co trzeba, wcale nie było już tak fajnie. - powiedział James dziennikarzom.
Teraz piosenkarz musi się oddać w ręce lekarzy, którzy złamią mu palec ponownie i nastawią kość, żeby mogła się zróść poprawnie.
Potrzebuję wszystkich palców do pracy, jednak wizja lekarza z młotkiem, który miażdży mi palec nie jest specjalnie porywająca. - dodał gwiazdor.
Właściwie to dlaczego ten Blunt tak narzeka? Większości panów z pewnością dość porywającą wydaje się wizja ścigającego ich tłumu kobiet, bo co do tych kilku mężczyzn, to mogliby mieć pewne zastrzeżenia. Dla takich wrażeń czasem warto poświęcić palec - w końcu to tylko ten najmniejszy.
MK