Od kilku tygodni media na całym świecie żyją filmem dokumentalnym "Leaving Neverland". Jego bohaterami są mężczyźni, którzy twierdzą, że w dzieciństwie byli molestowani przez Michaela Jacksona. Po latach zdecydowali się przerwać milczenie i opowiedzieć o tym, co działo się w owianej tajemnicami posiadłości króla popu.
Mimo że Michael Jackson był posądzany o molestowanie nieletnich już w latach 90., to dopiero teraz, 10 lat po jego śmierci, świat muzyki nie tylko uwierzył w te zarzuty, ale także wydał wyrok. Największe stacje radiowe, w tym BBC i Radio Zet przestały grać jego przeboje.
Jeszcze przed premierą "Leaving Neverland" media donosiły, że rodzina Michaela Jacksona miała zablokować jego dystrybucję. Ostatecznie film może obejrzeć praktycznie każdy, gdyż jest on dostępny na jednej z popularnych platform. Co ciekawe, po premierze "Leaving Neverland" w sieci, rodzina króla popu wyraźnie ograniczyła swoją obecność w mediach. Zauważył to jeden z obserwatorów Paris Jackson, 20-letniej córki Michaela.
Internauci twierdzą, że zmieszanie wokół filmu ma za zadanie sprowokować dziewczynę, która słynie ze swoich problemów z używkami. Ta wydaje się być jednak niewzruszona, choć zgodzicie się z nami, że jej odpowiedź na zarzuty, jakoby milczała jest dość zaskakująca.
Nie mam nic do dodania, wszystko zostało już powiedziane w kwestii obrony. Mój kuzyn Taj robi świetną robotę. Popieram go, ale obrona ojca to nie moja rola. Po prostu chcę, żeby wszyscy się zrelaksowali, odpłynęli z prądem i pomyśleli o czymś większym. Cała ja - napisała w krótkim oświadczeniu w mediach społecznościowych.
Ostatnie dowody na to, że Jackson dopuścił się molestowania są dość mocne. Myślicie, że Paris rzeczywiście nie chce już bronić swojego ojca?
MŁ