Czasem o skandal nietrudno. Ostatnio przekonali się o tym właściciele jednej z restauracji w Poznaniu. Gdy wiadomo było, że zamykają biznes, w ostatnich dniach działalności pozwolili sobie rzekomo na zaostrzenie zasad panujących w lokalu. Na drzwiach wejściowych niespodziewanie zawisła kartka, a na niej hasło: "Dzieci i psy - wstęp tylko w kagańcu". Choć właściciele tłumaczyli później, że był to żart, pojawiły się w internecie głosy oburzenia i posądzenie o dyskryminację najmłodszych i pupili.
Obok wiadomości o wpuszczaniu dzieci i psów do lokalu tylko w kagańcu, poznaniacy nie przeszli obojętnie. Jak poinformował portal ePoznan.pl, kontrowersyjna kartka zniknęła dopiero po czterech dniach. Według niektórych internautów, taki komunikat nie powinien pojawić się nawet na sekundę, bo świadczy o braku szacunku i kultury dla gości. "Rozumiem, że nie każdy lubi wrzaski czy płacz dzieci - spoko, każdy ma do tego prawo, ale to zwyczajna dyskryminacja. Jeśli jest przyzwolenie na coś takiego, to zaraz będą kartki, że obcokrajowcom wstęp wzbroniony, albo rudym, albo na wózkach inwalidzkich... Dramat" - czytamy.
Poznańska knajpa wpuszcza dzieci tylko w kagańcu. Serio? Nie rozumiem jak można tak podle traktować kogokolwiek!
Dobrze, że nie trzeba przywiązywać przed drzwiami i mogą chociaż wejść do środka
Czy wy jako dzieci wchodzący do jakiego obojętnie baru, restauracji, mieliście kagańce na twarzach? Wątpię. Rodzice brali was do bistro, aby nauczyć jak się zachować wśród ludzi. Wracając do psa to nie każda rasa może nosić kaganiec
Dobrze, że się zamknęli bo po takiej dyskryminacji to bym tam nie chciał jeść
- czytamy w komentarzach na portalu epoznan.pl na Facebooku.
Wśród wielu głosów oburzenia pojawiły się też jednak słowa poparcia dla hasła na drzwiach. Internauci stwierdzili, że rodzice często nie zwracają uwagi na krzyczące dzieci, które nie potrafią się zachować w miejscach publicznych i zakłócają spokój. "Rewelacja. Jak nie potrafią się zachowywać, to jak inaczej? Nie bez powodu wiele restauracji ma zakaz wstępu do konkretnego wieku. Pieski kocham bardzo, ale gastronomia to absolutnie nie miejsce dla zwierząt"; "Nie mam ochoty spędzać czas w restauracji czy gdziekolwiek, gdzie dzieciaki się drą i robią co chcą, kagańce czasem to jedyne rozwiązanie"; "Tak powinno być w każdym lokalu" - piszą internauci.
Swego czasu Kinga Rusin, która w Polsce opiekowała się pupilem córki, miniaturowym szpicem, wypowiadała się o psach w restauracjach i zdradziła, że jest ich zwolenniczką. Była gwiazda zdradziła wtedy, że wybiera tylko takie miejsca, które są przyjazne zwierzętom. Zwróciła też uwagę, że czworonożni przyjaciele zabierani do restauracji są często grzeczniejsi od dzieci. Nie mówiła jednak nic o kagańcach. Dużo zdjęć Kingi z uroczym pupilem znajdziesz w galerii na górze strony.
"Często dzieci robią w restauracjach większe zamieszanie i są gorsze od psów. Wszystko zależy od wychowania i socjalizacji, czy to psa czy dziecka. Czarek zachowuje się jak anioł. Siedzi grzecznie obok, nikogo nie zaczepia i nie szczeka" - zapewniała w "Fakcie" kilka lat temu dziennikarka.