Rozwód Jana Englerta i Barbary Sołtysik w 1994 roku wywołał w mediach spore poruszenie. Para rozstała się po 33 latach małżeństwa i doczekała się trójki dzieci: syna Tomasza i bliźniaczek Katarzyny oraz Małgorzaty. Wiele osób obwiniało aktora za rozpad relacji, ponieważ Jan Englert związał się ze swoją studentką Beatą Ścibakówną i wziął z nią ślub w 1998 roku. Teraz, po latach, aktor w rozmowie z Marcinem Prokopem zwierzył się z rozstania z pierwszą żoną.
Polecamy: Marcin Prokop pozwolił sobie na złośliwy komentarz. Zażartował z Edwarda Miszczaka
Aktor w rozmowie z Marcinem Prokopem powiedział wprost, że nie chciał zbyt wcześnie rozstać się z żoną ze względu na dobro dzieci.
Umówiłem się z żoną, że nie rozstaniemy się, dopóki dzieci nie będą dorosłe. I tak się stało. Nie przeszkodziło to wszystkim mediom pisać, że zostawiłem żonę z trojgiem dzieci. Moje dzieci miały już wtedy dwadzieścia lat, więc nie były dziećmi - podsumował.
Następnie podkreślił, czym dla niego jest komfortowe i harmonijne życie. Opowiedział o swoich przemyśleniach i zakończył całość refleksji gorzkimi wnioskami.
Komfort życia daje równowaga, balans między jednym i drugim. Jak się znajdzie równowagę w tym i uda się ją utrzymać, to i małżeństwa są szczęśliwe. Myślę, że gdybyśmy znaleźli równowagę w naszym życiu społecznym, byśmy byli szczęśliwsi. Jeśli ktoś troszkę myśli, to wie, że to jest zamek z piasku. Jeden podmuch wiatru i tego nie ma. Życie to jest szulerstwo, bardzo rzadko uczciwa gra - podsumował.
Zgadzacie się ze słowami aktora?