27 września to wyjątkowo smutny dzień w historii kina. Rankiem tego dnia odeszła Maggie Smith, o czym w oświadczeniu poinformowali jej synowie. Śmiercią aktorki poruszeni są jej koledzy z planów filmowych i teatrów, a także fani na całym świecie. Oficjalne oświadczenie opublikował także król Karol III. "Moja żona i ja jesteśmy niezwykle zasmuceni informacją o śmierci Maggie Smith" - napisał monarcha.
Król Karol III nazwał zmarłą aktorkę "skarbem narodowym". Nie ukrywał, jak wielkim darzył ją podziwem. "Gdy kurtyna opada nad skarbem narodowym, wraz ze wszystkimi na całym świecie wspominamy z największym podziwem i miłością jej liczne wspaniałe występy" - dodał. Monarcha miał również możliwość poznania aktorki. "Ciepło i dowcip promieniowały od niej na scenie, jak i poza nią" - podsumował.
Maggie Smith ogólnoświatową rozpoznawalność i morze nagród zyskała dzięki rolom w "Harrym Potterze" i "Downton Abbey". Co ciekawe, wcale nie były one jej wymarzonymi. Maggie Smith udzieliła niegdyś wywiadu "Evening Standard", w którym zdradziła, że ani rola Minerwy McGonagall, ani Violet Crawley nie pozwoliły jej pokazać pełnego spektrum swoich aktorskich możliwości. - Jestem głęboko wdzięczna za role przy serii "Harry Potter" i "Downton Abbey", ale nie była to dla mnie satysfakcjonująca praca. Tak naprawdę w przypadku tych produkcji nawet nie czułam, że gram - mówiła. Smith miała przerzucić się na aktorstwo ekranowe ze względu na brak propozycji ról teatralnych. Bo to właśnie na scenie czuła się najlepiej. Artystka w audycji "Fresh Air" nie ukrywała, że praca przed kamerą przysparzała jej mnóstwo stresu. - Zawsze czuję ogromną presję. To dziwne uczucie, ale kiedy jesteś tam i musisz to zrobić, wybrać właściwe ujęcie, to, które będzie pasować najlepiej... To dla mnie bardzo trudne, bo nie wiem, czy mogę sobie ufać - tłumaczyła.