8 stycznia media obiegła informacja o dramatycznej sytuacji w Los Angeles i okolicy. Niszczycielski pożar dotarł m.in do dzielnicy Pacific Palisades. Wiele znanych osób straciło domy. Do tego grona należy Mel Gibson, który właśnie wyjawił, że jego posiadłość w Malibu została doszczętnie spalona. Aktor mieszkał w niej ponad dekadę.
Mel Gibson przebywał w Austin, gdy w mediach zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o pożarze. Nagrywał podcast z Joe Roganem, ale myślami był gdzie indziej. "Denerwowałem się podczas rozmowy, bo dotarły do mnie informacje, że moja dzielnica płonie. Myślałem: Ciekawe, czy mój dom jeszcze stoi" - wyznał aktor w rozmowie z newsnationnow.com. Po powrocie do posiadłości przeżył szok. "Kiedy wróciłem do domu, okazało się, że go tam nie ma. (...) Nigdy nie widziałem tak kompletnego spalenia. To tak, jakby ktoś zrobił to celowo, aby naprawdę zniszczyć każdy element posiadłości" - wyjawił. Według szacunków dom Gibsona był wart ponad 14 milionów dolarów.
PRZECZYTAJ TEŻ: Gwiazdy tracą majątki w tragicznych pożarach. Bachleda-Curuś z apelem, po willi Hilton zostały zgliszcza
Aktor mieszkał w domu przez wiele lat, dlatego ubolewa nad jego stratą. "To jest dla mnie bardzo emocjonalne. Mieszkałem tam przez jakieś 14-15 lat, to było moje miejsce, mój dom. Miałem tam wiele rzeczy osobistych, których już nigdy nie będę w stanie odzyskać. Wszystko: od zdjęć po akta, po prostu osobiste rzeczy, które miałem przez lata, ubrania itp. To po prostu przepadło" - powiedział. Gibson stara się jednak szukać pozytywów w całej sytuacji. "To wszystko można zastąpić, to tylko rzeczy, a dobrą wiadomością jest to, że osoby z mojej rodziny i wszyscy, których kocham, mają się dobrze, jesteśmy szczęśliwi, zdrowi i bezpieczni" - skwitował dla newsnationnow.com.