W kinach możemy już oglądać film biograficzny "Back To Black. Historia Amy Winehouse", który opowiada historię zmarłej w 2011 roku piosenkarki. Za reżyserię produkcji wzięła się Sam Taylor-Johnson - twórczyni m.in. "50 twarzy Greya". Produkcja zbiera dużo chłodnych recenzji od krytyków. Brytyjski portal The Independent wskazał, że nie warto brać jej na poważnie, a Tomasz Raczek podsumował film jako "banalny". Zadowolony nie jest także przyjaciel Amy Winehouse, który pozwolił sobie dać upust emocjom na łamach brytyjskiego "The Sun".
Tyler James przyznał, że nie miał dużych oczekiwań wobec filmu, ale to, co zobaczył, było "okropne". - Nie spodziewałem się, że ten film będzie realistyczny lub precyzyjny. Ale było gorzej, niż myślałem. "To" było okropne i zupełnie nie oddaje Amy - przyznał James. Przyjaciel Winehouse nie ma złudzeń, że historia piosenkarki została zbanalizowana na potrzebę produkcji, przez co wiele istotnych faktów zostało pominiętych. - Polukrowali całą jej historię, pomijając kluczowe elementy. Ten film nie opowiada jej historii. Można byłoby powiedzieć o wiele więcej, stwarzając lepszy i pełniejszy obraz tego, kim naprawdę była Amy - powiedział. James zarzuca twórcom produkcji, że potraktowali historię Winehouse po macoszemu.
Ten film jest bardzo oderwany od mojego życia z Amy. Było w nim wiele dziwnych nieścisłości
- powiedział.
Tyler James poznał Winehouse w wieku 12 lat, kiedy oboje uczęszczali do Sylvia Young Theatre School w Londynie. Zaprzyjaźnili się i mieszkali razem od 18. roku życia aż do śmierci Winehouse. Mimo tego, James został prawie całkowicie pominięty w filmowej biografii piosenkarki. - Nie musiałem pojawić się w tym filmie, żeby wiedzieć, ile dla siebie znaczyliśmy. Byłem przy niej w prawdziwym życiu, a to jest tylko film. I właściwie (podczas seansu - red.) czułem się od niego oddzielony. To było jak oglądanie filmu fantasy - powiedział.