Tegoroczna gala rozdania Oscarów przyciągnęła największe nazwiska Hollywood. Gwiazdy chętnie pozowały na czerwonym dywanie. Jedną z nich była Jodie Foster - pięciokrotnie nominowana do nagrody, którą ostatecznie otrzymała już dwa razy. W tym roku również miała szansę. Na gali zjawiła się u boku ukochanej.
Na gali rozdania Oscarów nie mogło zabraknąć jednej z nominowanych za najlepszą pierwszoplanową rolę. Jodie Foster miała szansę zgarnąć statuetkę za odegranie Bonnie Stoll w filmie "Nyad". To już piąta nominacja aktorska w karierze 61-latki. Dwukrotnie udało się jej sięgnąć po główną nagrodę, lecz tym razem musiała uznać wyższość Emmy Stone, która otrzymała statuetkę za rolę w "Biednych istotach". Na czerwonym dywanie nie pojawiła się sama, gdyż towarzyszyła jej żona - Alexandra Hedison. Kobiety wzięły ślub w 2014 roku. Była to skromna i cicha ceremonia. Foster porozmawiała ze stacją ABC podczas programu przed wydarzeniem - "On the Red Carpet". Opowiedziała, jak się czuje, biorąc udział w tak medialnym wydarzeniu.
Za każdym razem jest inaczej. Przychodzisz z innym filmem, innymi ludźmi, innym okresem w swoim życiu (...) Myślę, że jestem teraz najszczęśliwsza jak nigdy. Może jestem po prostu bardziej ukontentowana niż wcześniej. Myślę, że to bardziej coś w rodzaju bonusu. To wszystko po prostu sprawia większą frajdę
- wyznała na antenie.
Aktorka ma na swoim koncie już wiele nagród - w tym te dwie najważniejsze w świecie filmowym. Obydwie zdobyła jeszcze w XX wieku. Pierwszą statuetkę otrzymała za rolę Sarah Tobias w filmie "Oskarżeni" w 1988 roku. Kolejny raz nagrodzono ją za odegranie agentki Clarice Starling w "Milczeniu owiec". W 1977 pierwszy raz otrzymała nominację - za drugoplanową rolę w "Taksówkarzu". Miała wtedy zaledwie 14 lat - choć nie plasuje jej to w czołówce rankingu najmłodszych aktorów nominowanych do nagrody. Kolejną szansę na Oscara miała w 1995 roku za tytułową rolę w "Nell", ale ostatecznie Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej przyznała ją Jessice Lange.