Została sławna już jako dziecko. Po znakomicie przyjętej roli w serialu dla młodzieży "Janka" fankluby miała nawet w Niemczech. Z dziecięcej gwiazdy szybko awansowała do dorosłych ról. Wszystko wskazywało na to, że świat filmu stoi przed Agnieszką Krukówną otworem, a jej kariery nic nie zdoła zatrzymać. Stało się jednak inaczej - tuż po tym, jak trafiła na szczyt, aktorka zniknęła z ekranów. Zdjęcia z planów filmowych zastąpiły informacje o tym, że niegdysiejsza gwiazda "stacza się" - pije i bierze narkotyki. Nikt nie zadał sobie wówczas trudu, by dowiedzieć się, co stoi za upadkiem Krukówny. Na szczęście aktorce udało się odbić od dna i dziś znów możemy podziwiać ją na ekranach kin i deskach teatrów.
Agnieszka Kruk przyszła na świat 20 marca 1971 roku w Chorzowie. Rodzina dziewczynki miała tradycje lekarskie, ale pewnego dnia, kiedy dziewczynka miała 12 lat, wyszło na jaw, że ma zdecydowanie inny talent. Mama zabrała wówczas Agnieszkę na casting do filmu - miało to być dla dziewczynki atrakcją w czasie ferii zimowych. Tymczasem okazało się nie tylko, że udział w castingu bardzo się Agnieszce spodobał, ale i ona przypadła do gustu ekipie - wygrała i zaproponowano jej rolę.
Okazałam się dobra. "Rybka chwyciła haczyk" i to był początek mojej kariery aktorskiej - wspominała po latach w jednym z wywiadów aktorka.
Agnieszka zadebiutowała w filmie Wojciecha Sawy "Panny", następnie przyszły role w serialach dla dzieci "Urwisy z Dolnych Młynów" i "Klementynka i Klemens". Ale prawdziwym przełomem w jej karierze miał się okazać występ w polsko-niemieckiej produkcji "Janka". Rola rezolutnej tytułowej bohaterki sprawiła, że Agnieszka Krukówna stała się dziecięcą gwiazdą znaną nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech. W miastach w kraju i za granicą powstawały wówczas fankluby nastoletniej aktorki. Nic więc dziwnego, że kolejne propozycje ról popłynęły szerokim strumieniem. I to nie byle jakie, bo Agnieszka wystąpiła w filmie "Korczak" Andrzeja Wajdy, "Szwadron" Juliusza Machulskiego czy wreszcie "Liście Schindlera" Stevena Spielberga. I choć rola dziewczyny Czurdy była zaledwie epizodem, nawet tak skromny udział w amerykańskiej, oscarowej produkcji stał się nie lada wyróżnieniem.
W przypadku wielu dziecięcych gwiazd bywa tak, że zostają przez swoje role zaszufladkowane i po tym, jak dorastają, świat kina nie do końca ma na nie pomysł. W przypadku Agnieszki Krukówny stało się jednak inaczej. Niezwykły talent i umiejętność dopasowania się do każdej, nawet bardzo skomplikowanej roli sprawiły, że aktorka z wiekiem dostawała coraz ciekawsze propozycje. Po tym, jak w 1995 roku ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, była dosłownie rozchwytywana przez uznanych twórców. Krystyna Janda zaproponowała jej rolę Sabiny w swoim filmie "Pestka". A w "Farbie" Michała Rosy Agnieszka wcieliła się w tytułową bohaterkę - wyzwoloną, nie bojącą się postawić na swoim. Z dużym uznaniem widzów spotkał się też występ w "Fuksie" u boku Macieja Stuhra. Ale za prawdziwy aktorski majstersztyk wielu uważa kreację, którą Agnieszka Krukówna stworzyła w serialu Izabeli Cywińskiej "Boża podszewka".
Rolę Maryśki, córki Danuty Stenki, niektórzy krytycy nazwali rolą życia Krukówny. Zachwycali się bogatym wachlarzem emocji, które potrafiła w niej zawrzeć.
Maryśka w jej wykonaniu była podszewką swojej matki, wzięła z jej charakteru odpadki; nieoczekiwaną, spazmatyczną radość, czasami spokój, częściej histerię; zmieszała je z własną niepewnością, emocjonalnym rozchwianiem, desperackimi próbami zmiany nadanego przez los smutku w praworządność, statusem dobrej żony bardzo nudnego męża, dobrej matki. Jednak za chwilę szanowana Pani Maria znowu będzie Maryśką, podszewką bez Boga. Psychiczne rozchwianie, które było w Maryśce zawsze, wybuchnie z całą siłą - pisał Łukasz Maciejewski.
Serial oprócz zachwytu wzbudził też sporo kontrowersji. Ludności z kresów wschodnich nie spodobał się sposób, w jaki reżyserka przedstawiła tamte ziemie i ich mieszkańców. Urządzili nawet protest pod siedzibą TVP. Ale kontrowersje nie były w stanie zaszkodzić karierze Agnieszki Krukówny, która po udziale w serialu została okrzyknięta najbardziej obiecującą aktorką pokolenia. Była na szczycie, wszystko wskazywało na to, że stoi przed nią kariera tak w Polsce, jak za granicą. Coś jednak poszło nie tak. Niemal z dnia na dzień, ślad po Agnieszce Krukównie zaginął. Przestała się pojawiać na ekranach, zniknęła z życia. Nie wystąpiła w drugiej części "Bożej podszewki", bo - jak stwierdziła Cywińska - "nie mogły się dogadać". Ale po pewnym czasie w mediach zaczęły się pojawiać informacje, że niegdysiejsza gwiazda "sięgnęła dna" - zatraca się w narkotykach, jest cieniem dawnej siebie. Ona nie dementowała tych plotek. Ale prawda o tym, co stało za jej upadkiem, wyszła na jaw dopiero po pewnym czasie.
Ogromny talent aktorski Agnieszki Krukówny i fakt, że tak trafnie potrafiła oddać różnorodne emocje i głęboko wejść w rolę, wiązał się z niezwykłą wrażliwością. To okazało się niestety nie tylko darem, ale też przekleństwem aktorki. Bo wszystko - również życiowe przeciwności - odczuwała mocniej. W jednym z wywiadów Agnieszka wyznała, że pomimo iż bardzo tego chce, nie potrafi być szczęśliwa. A mężczyźni, których spotkała na swojej drodze, okazali się niewarci jej uczuć. Z pewnością wielkim ciosem dla aktorki okazał się fakt, że jej narzeczony - operator Marian Prokop - zostawił ją tuż przed wyznaczoną datą ślubu. Po tym wydarzeniu aktorka przeszła załamanie nerwowe. Niestety, zamiast sięgnąć po pomoc specjalisty, wybrała alkohol i narkotyki. A te tylko pogłębiły jej problemy.
Nie potrafiłam cieszyć się tym, że jestem młodą kobietą, niezależną finansowo. Życie straciło dla mnie urok. Znalazłam się w pustce, którą zapragnęłam wypełnić czymkolwiek. I wtedy otarłam się o narkotyki - wyznała Agnieszka Krukówna w wywiadzie dla magazynu "Viva!".
Z czasem jednak stan aktorki się poprawił. Wkrótce wyszło na jaw, że za jej znacznie lepszym samopoczuciem stoi nowa miłość. Zrażona związkiem z artystą, tym razem aktorka postawiła na niezwiązanego z show-biznesem mężczyznę. Radosław Fleischman był właścicielem salonu optycznego, do którego Agnieszka pewnego dnia zawitała. Znalazła tam i okulary, i przyszłego męża - w 2003 roku, po zaledwie kilku miesiącach znajomości, aktorka powiedziała Fleischmanowi sakramentalne "tak". Małżeństwo zdawało się mieć dobry wpływ na stan psychiczny Agnieszki - w wywiadach opowiadała o swoim załamaniu, o narkotykach i o tym, że mroczne czasy są już przeszłością. Znów grała - m.in. w serialach "Na dobre i na złe" oraz "Na wspólnej". Ale małżeńska sielanka skończyła się po zaledwie półtora roku. Oficjalnym powodem rozwodu była niezgodność charakterów. Z czasem okazało się, że Radosław nie był w stanie zaakceptować stylu życia żony - ciągłych wyjazdów na plany filmowe, wyjść na branżowe imprezy. Pojawiły się też plotki, że związek zniszczyły nałogi, z którymi Agnieszka wbrew deklaracjom nie potrafiła zerwać.
Agnieszka Krukówna po rozwodzie ponownie zniknęła. Ale w 2003 roku znów zrobiło się o niej głośno. Niestety, i tym razem nie była to popularność, jakiej by pragnęła. Wszystko zaczęło się od roli, którą Agnieszka miała zagrać w plenerowym spektaklu w reżyserii Krystyny Jandy. Ostatecznie jednak zrezygnowała z roli dosłownie na kilka dni przed planowaną premierą. Co gorsza, zamiast osobiście poinformować o tym reżyserkę, pozwoliła, by ta dowiedziała się o jej decyzji od osób trzecich. Ostatecznie Krukównę zastąpiła Maria Seweryn, ale Krystyna Janda nie kryła wówczas swojego rozczarowania.
Aktor nie gra zaplanowanego spektaklu albo kiedy umarł, albo zwariował - skomentowała decyzję Agnieszki.
Sprawę na szczęście udało się wyjaśnić, a Krystyna Janda wykazała się wielkim zrozumieniem i empatią.
Agnieszka po prostu się przestraszyła! I nie tylko ona jedna. Około dziesięciu aktorek odmówiło grania na ulicy. A ona się najpierw odważyła, a potem, w ostatnim momencie, dopadły ją wątpliwości. Grać wśród tych jeżdżących tramwajów, bez zgaszonego światła, wśród publiczności, gdzie jedni słuchają, drudzy przystają na chwilę, a potem odchodzą, co może oznaczać, że gram nieciekawie, jest bardzo trudne. Sytuacja jest niekomfortowa. Wytrzymać to psychiczne jest naprawdę wielką sztuką. (...) Jest szalenie delikatną osobą, wrażliwą, rozedrganą - tłumaczyła Krystyna Janda.
Agnieszka Krukówna w wywiadach podkreślała, że ma świadomość negatywnej opinii, jaka na niej ciąży. Ale mimo to starała się iść naprzód. I wszystko wskazuje na to, że udało jej się odbić od dna. W 2013 roku powróciła na ekrany się w filmie "Psubrat", wystąpiła w "Letnim przesileniu", a w 2018 roku w etiudzie "Klementyna". Na deskach Teatru Polonia aktorka pojawiła się w spektaklach takich jak "Mój pierwszy raz", "Lily" i "Dogville". Mówi się też, że Agnieszka Krukówna wystąpi w kontynuacji świetnie niegdyś przyjętego filmu "Fuks". Może więc pomimo życiowych przeciwności aktorce uda się odbudować karierę.