Udawała kogoś innego, gdy na ulicy proszono ją o autograf. Wielka gwiazda, która ze strachu chciała zostać krawcową

Jest ikoną polskiej piosenki i jedną z najbardziej tajemniczych gwiazd polskiego show-biznesu. Nie lubi mówić o swoim życiu prywatnym bo "nie widzi takiej potrzeby". Choć na scenie olśniewała, Edyta Geppert walczyła z chorobliwą nieśmiałością, z której wyleczył ją ukochany - profesor ze studiów.

Więcej historii o gwiazdach znajdziesz na Gazeta.pl

Serca publiczności podbiła podczas festiwalu w Opolu w 1984 roku, gdy brawurowo zaśpiewała napisany specjalnie dla niej przez Jacka Cygana i Włodzimierza Korcza utwór "Jaka róża, taki cierń". Zdobyła wówczas Grand Prix. A wkrótce polem Polacy nucili inny przebój: "Och, życie, kocham cię nad życie". Ale kiedy niemal z dnia na dzień stała się gwiazdą, nie była gotowa na sławę. Przerażało ją zainteresowanie fanów – zaczepiana na ulicy udawała, że jest kimś innym. Chorobliwa nieśmiałość towarzyszyła Edycie Geppert od dziecka. I być może artystka nigdy nie odważyłaby się występować przed szeroką publicznością, gdyby nie pomoc i wsparcie bliskich. Podanie do szkoły muzycznej napisała za młodą Geppert przyjaciółka. A rozwinąć skrzydła pomógł jej ukochany mężczyzna. Związek otarł się jednak o skandal – miłość pomiędzy profesorem a jego byłą studentką nie była bowiem mile widziana przez rodzinę mężczyzny.

Zdolna i nieśmiała

Urodzona 27 listopada 1953 roku w Nowej Rudzie Edyta Geppert już jako mała dziewczynka przejawiała talent muzyczny. I nic dziwnego, bo jak wyznała po latach artystka, muzyka była w jej domu obecna na co dzień. Pełen kobiet dom od rana do wieczora rozbrzmiewał ich śpiewem. Z racji pochodzenia matki Edyty, która wraz z rodziną na początku lat 50. zawitała do Polski, muzykowano w języku węgierskim.

Pochodzę z małej górniczej osady na południu Polski. W dzieciństwie słuchałam prawie wyłącznie piosenek śpiewanych przez moją muzykalną mamę. Często były to węgierskie czardasze — wspominała Edyta Geppert.

Kiedy dziewczynka skończyła pięć lat, dziadek sprawił jej akordeon. Ale początkowo Edyta grała i śpiewała tylko w domowym zaciszu. Publiczne wystąpienia dla nieśmiałej dziewczynki wiązały się bowiem z ogromnym stresem. Kiedy nieco podrosła, zaczęła śpiewać w Zespole Pieśni i Tańca Nowa Ruda. Ale strach przed występami pozostał, dlatego Edyta nie widziała swojej przyszłości na scenie. Rozważała raczej pracę jako krawcowa czy nauczycielka. Wkrótce miało się okazać, jak bardzo się myliła.

Decyzję, która okazała się kluczowa, podjęła za Edytę Geppert przyjaciółka. Widząc, że obdarzona ogromnym talentem dziewczyna nie chce zdawać do szkoły muzycznej, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

Nie pojechałabym na egzamin, gdyby nie moja koleżanka Grażynka. Gdzieś usłyszała, jak śpiewam i stwierdziła, że powinnam się tym zająć na poważnie. Napisała za mnie podanie i zaniosła je do szkoły. Kiedy przyszedł dzień egzaminu, poszła ze mną i dosłownie wepchnęła mnie do sali przed komisję — wspominała po latach Edyta Geppert.
Zobacz wideo

Podczas egzaminu Edyta zaśpiewała węgierską piosenkę i "Sztuczny miód" Agnieszki Osieckiej. Komisja była zachwycona. Wśród pedagogów zasiadał wówczas mężczyzna, który miał zmienić życie artystki. Ale przez cały czas jej edukacji Piotr Loretz pozostał tylko charyzmatycznym i lubianym przez Geppert wykładowcą. Czasem ją irytował, bo kiedy śpiewała, zdarzało mu się sznurować buty czy przeglądać gazetę. Zaiskrzyło pomiędzy nimi znacznie później, w czasie stanu wojennego. I nie obyło się bez komplikacji.

Miłość i sukces

Edytę Geppert i Piotra Loretza różnił nie tylko wiek (wybranek był osiem lat starszy), ale też pochodzenie. Rodzicami mężczyzny była para znanych aktorów – Mieczysław Milecki i Halina Michalska. Tymczasem Edyta pochodziła z małej miejscowości, wychowała się bez ojca. Rodzicom Piotra nie podobało się nie tylko pochodzenie ukochanej syna, w ich ocenie nie dość dobre, ale też sposób, w jaki śpiewała. Lorentz nie słuchał ich przytyków i stał po stronie ukochanej. Para pobrała się w 1985 roku podczas skromnej uroczystości. Rok wcześniej kariera Edyty Geppert zaczęła nabierać niesłychanego rozpędu. Wszystko za sprawą festiwalu w Opolu.

Edyta Geppert po latach zdradziła, że udziału w festiwalach nigdy nie traktowała jako rywalizacji.

[Festiwale] to była dla mnie okazja pokazania się szerszej publiczności, a nie kolekcjonowania nagród. Tak naprawdę, szczególnie po latach, niewiele one znaczą. Ważniejsza od oceny jurorów jest dla mnie reakcja publiczności. To ona świadczy o tym, że moja praca jest ważna nie tylko dla mnie – przekonywała artystka w wywiadzie dla portalu Interia.

Reakcja publiczności podczas festiwalu w Opolu była ogromnie entuzjastyczna. Wykonywany przez Edytę Geppert utwór "Jaka róża, taki cierń", napisany specjalnie dla niej przez Jacka Cygana i Włodzimierza Korcza, zachwycił też jury, które przyznało artystce Grand Prix. Sukces sprawił, że Edyta Geppert z dnia na dzień stała się gwiazdą. Swój status ugruntowała kolejnym szlagierem, "Och życie, kocham cię nad życie", który nucili Polacy od Mazur aż po Tatry. Ale artystka nie była gotowa na taką popularność. Kiedy fani podchodzili do niej na ulicy, prosząc o autograf, udawała, że pomylili ją z kimś innym. A wkrótce została mamą i usunęła się w cień. Cały czas poświęciła synowi, który na cześć dziadka otrzymał imię Mieczysław.

Królowa dramaturgii

Edyta Geppert przez dwa lata opiekowała się dzieckiem. Myślała nawet, że nigdy już nie wróci na scenę. Mąż przekonał ją jednak, że nie może zaprzepaścić swojego talentu. Piotr Loretz poświęcił własną karierę, by wspierać żonę. Dzięki jego pomocy i trosce artystka uporała się z nieśmiałością. Mąż został także jej managerem, autorem scenariuszy i reżyserem jej koncertów.

To jest mój komfort. Nikt tak dobrze mnie nie reżyseruje jak Piotr, bo nikt tak dobrze mnie nie zna. Wie, że łatwo jest mnie zranić, zamknąć i wtedy nic nie pomoże. Piotr mnie chroni i daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa – wyznała Geppert w wywiadzie dla magazynu "Viva".

Dodała też, że w jej życiu osobistym nie zawsze panuje sielanka. Ale nie narzeka na kłótnie, bo, jak twierdzi, "twórcza awantura jest niekiedy wręcz wskazana".

Dla Edyty Geppert teksty piosenek pisali najlepsi – Agnieszka Osiecka, Jacek Cygan, Jonasz Kofta, Wojciech Młynarski i Andrzej Poniedzielski. Artystkę nazywa się często królową dramaturgii. Edyta Geppert wypracowała charakterystyczny styl i jest mu wierna od lat. Każdy jej recital stanowi wyjątkowy spektakl, w którym słowo, muzyka i barwa głosu łączą się, tworząc harmonijną, przejmującą całość. Artystka występuje zwykle w czarnych strojach. Jak mówi, wszystko po to, by nie odwracać uwagi od przekazu. Raz zrobiła jednak wyjątek. Występ na koncercie "Zielono mi" poświęconym Agnieszce Osieckiej, podczas którego Edyta Geppert zaprezentowała się w zieleni, na długo zapadł w pamięć publiczności. Za życia artystki kobiety się przyjaźniły – Geppert często odwiedzała Osiecką w jej domu na warszawskiej Saskiej Kępie.

Koncerty Edyty Geppert odbywają się wyłącznie w miejscach, które mogą zapewnić odpowiednie warunki – w teatrach, filharmoniach, salach koncertowych czy domach kultury. Kiedy artystka wychodzi na tonącą w mroku scenę, a snop światła rozświetla jej sylwetkę przy akompaniamencie pierwszych taktów muzyki, publiczność wstrzymuje oddech.

Edyta Geppert jest jedyną piosenkarką, która aż czterokrotnie zdobyła Grand Prix w Opolu – w 1984, 1986, 1995 i 2014 roku. Słynie z tego, że starannie dobiera repertuar i współpracowników, ale przyznaje, że za swoją niezależność przyszło jej zapłacić wysoką cenę.

Rzadko jestem obecna na radiowych antenach. A mój ostatni półgodzinny recitalik nagrałam dla telewizji tak dawno temu, że już nie pamiętam, kiedy to było. Na dodatek, znalezienie moich płyt na półkach sklepów muzycznych graniczy z cudem – wyznała artystka w wywiadzie dla Interii.

Na szczęście Edyta Geppert ma rzeszę wiernych fanów, którzy z niecierpliwością czekają na każdy jej występ. A piosenka "Szukaj mnie", która pojawiła się w popularnej komedii "Kogel-Mogel", jest często wybierana przez pary młode jako utwór towarzyszący im przy pierwszym tańcu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.