Kiedy po 65 latach Patricia Douglas wreszcie po raz pierwszy miała okazję opowiedzieć swoją wersję wydarzeń z tej strasznej nocy, stwierdziła: "To, co stało się 5 maja 1937 roku, zrujnowało całe moje życie". Błagała o pomoc po tym, jak została zgwałcona przez pracownika jednej z największych wytwórni filmowych w USA. Nikt jej jednak nie słuchał. Ci, którzy chcieli stanąć po jej stronie, byli przekupywani i wyciszani przez wielką korporację. Nawet ginekolog, do którego zgłosiła się na badania, czy prawnik, który miał jej bronić. Sprawa Douglas nie jest historią z happy endem, w której poszkodowana zostaje objęta opieką, a sprawca trafia za kraty na długie lata. Nie wtedy, nie w latach 30., w których nadużycia seksualne, wykorzystywanie kobiet i nieletnich w przemyśle filmowym były na porządku dziennym.
Patricia Douglas, podobnie jak 119 innych dziewczyn, odpowiedziała na pewne castingowe ogłoszenie. Żadna z nich nie znała szczegółów, nie wiedziała też, w jakiej produkcji wystąpią. Wiedziały tylko, że mają pojawić się na planie w roli statystek filmowych, a dokładnie tancerek. Wieczorem, 5 maja 1937 roku, stawiły w studiu Hal Roach, które dziesięć lat wcześniej rozpoczęło współpracę z wytwórnią Metro-Goldwyn-Mayer.
Dziewczynami na miejscu zajęli się makijażyści i styliści, którzy zrobili z nich bohaterki rodem z Dzikiego Zachodu. No, powiedzmy. Miały na sobie krótkie mini spódniczki i topy z głębokim dekoltem, a atrybutami nawiązującym do motywu przewodniego były kowbojki przed kolano i kapelusze z szerokim rondem. Następnie kobiety zostały przewiezione do "Rancho Roachero", oddalonego o kilka kilometrów od studia.
Kazano im usiąść przy stole i czekać przez dwie godziny. Ze studia pełnego członków ekipy filmowej, świateł i kamer trafiły do wielkiej sali bankietowej, w której czekała orkiestry i bar. Wreszcie drzwi się otworzyły i na salę weszło około 300 mężczyzn z Metro-Goldwyn-Mayer, głównie znaczących producentów i filmowców. Był również sam założyciel wytwórni, Louis B. Mayer.
Na początku impreza przebiegała spokojnie. Dziewczyny zdążyły się już przekonać, że o żadnym kręceniu filmu nie ma tego dnia mowy, ale starały się wykorzystać okazję i porozmawiać z twórcami, którzy mogli im zaoferować ewentualny angaż w produkcji. 20-letnia Patricia, podobnie jak i koleżanki, marzyła o wielkiej karierze i popularności. To, że została zwabiona na zakrapianą alkoholem imprezę, zamiast do obiecanego studia filmowego, nie budziło początkowo jej niepokoju.
Wyraźne sygnały ostrzegawcze pojawiły się kilka godzin po rozpoczęciu imprezy. Panowie, pod wpływem alkoholu i narkotyków, zaczęli natarczywie zalecać się do dziewczyn. Niektórzy robili to dyskretnie, czatując na panie w damskiej toalecie, inni nawet się nie kryli ze swoimi zamiarami i dobierali do nich przy stole. Kelner obecny na imprezie, Oscar Buddin, przyznał, że nigdy czegoś takiego nie widział.
Wszyscy byli odurzeni. Dziewczyny wstawały i odchodziły od stołów, bo mężczyźni próbowali je molestować - zeznawał później.
To przyjęcie należało do najgorszych, najbardziej dzikich i zepsutych, jakie kiedykolwiek widziałem. Faceci przejeżdżali rękami po ciałach dziewcząt i próbowali upajać ja alkoholem - dodał inny kelner, Henry Schulte.
Jedna z dziewczyn, Ginger Wyatt, nie mogąc odgonić od siebie natrętów, spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę aktora Wallace'a Beery'ego. Ten pomógł jej wyrwać się i wyprowadził z lokalu. Mniej szczęścia miała sama Patricia. Zwróciła uwagę Davida Rossa, który na początku tylko się jej przyglądał. Później, koło północy, otoczył ją z kolegami i wlewał na siłę do ust alkohol.
Przytrzymywali mnie, gdy nagle jeden dla zabawy zatkał mi ręką nos i kazał otworzyć usta. Chwilę później wlali mi do gardła całą szklankę szkockiej i szampana. Wyrywałam się, ale to tylko bardziej ich kręciło. Gdy udało mi się uciec, roztrzęsiona i pełna wstydu, zwymiotowałam w toalecie.
Wciąż zamroczona alkoholem Patricia wyszła z sali bankietowej na parking, żeby zaczerpnąć trochę powietrza. Nagle poczuła, że męska dłoń zasłania jej usta. David Ross zaszedł ją od tyłu.
Piśnij, a już nigdy nikt cię nie usłyszy - syknął jej do ucha.
Ross zabrał ją do samochodu stojącego na parkingu i brutalnie zgwałcił. Patricia została skrzywdzona w tak nieludzki i dotkliwy sposób, że w wyniku obrażeń jeszcze tej samej nocy trafiła do szpitala. Zwierzęcy atak był zresztą dopiero początkiem okropieństw, z jakimi później się spotkała.
Przewieziona do szpitala Patricia powiedziała dr. Edwardowi Lindquistowi o gwałcie, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił. Jeszcze przed badaniem kazał jej wejść pod prysznic - nawet gdyby udała się na policję w celu zabezpieczenia dowodów świadczących o napaści, nic by nie znaleziono. Dlaczego Patricia nie zadbała, by zajęto się nią w należyty sposób? Zapewne wynikało to z niewiedzy, jak wygląda procedura postępowania z osobą wykorzystaną seksualnie, ale też zaufania względem lekarza. Poza tym chwilę wcześniej została brutalnie zgwałcona - trudno sobie wyobrazić emocje, jakie nią w tamtym momencie targały. Wreszcie też lekarz wcale nie chciał jej pomóc - był zależny od wytwórni MGM. Wśród pracowników studia traktowano go jak lekarza rodzinnego.
Patricia ostatecznie zdecydowała się pójść do sądu i oskarżyć swego oprawcę. Na początku wydawało się, że jest szansa na ukaranie Rossa - w końcu sprawą zainteresowały się media. Głośne nagłówki krzyczały, że Douglas jest ofiarą.
MGM było to bardzo nie na rękę. Fala oskarżeń pod adresem wytwórni ruszyła i Mayer wiedział, że trzeba ją zatrzymać. Przekupił prokuratora, a później także prawnika Patricii. Świadkowie wycofywali się z zeznań, a dziewczyny obecne na imprezie sugerowały przed sądem, że Douglas lubiła alkohol i zabawę. Oskarżenia pod adresem Rossa wymyśliła po to, by się wzbogacić. Wynajęto detektywów, których celem było szukanie brudów szargających jej imię. Starano się również nakłonić lekarza Patricii do wydania oświadczenia, że leczona wcześniej u niej cysta na pęcherzu była tak naprawdę przykrywką dla rzeżączki. Podczas sprawy adwokat Rossa miał wskazać ją palcem i zapytać ławę przysięgłych: "Spójrzcie na nią. Kto by ją chciał?". W maju 1938 roku, po dziewięciu miesiącach walki, sprawa została oddalona. To był koniec.
W erze, w której ofiary gwałtu nazywano towarami uszkodzonymi, skarga Douglas była wyjątkiem. Żadna kobieta nie odważyła się powiązać napaści seksualnej z hollywoodzkim studiem filmowym, zwłaszcza z wszechmocnym MGM. Nawet gdyby wygrała sprawę w sądzie, nikt nie chciałby jej zatrudnić - otrzymałaby łatkę "problematycznej". Patricia nie chciała zresztą ról, popularności, pieniędzy. Chciała sprawiedliwości. Po ponad 60 latach od sprawy opowiedziała swoją historię scenarzyście i reżyserowi Davidowi Stennowi.
Nigdy nie zależało mi na pieniądzach. Nie chodziło mi o rozpoznawalność - ja po prostu chciałam, by oni już nigdy nie zorganizowali takiej imprezy - przyznała Patricia.
Stenn odnalazł ją i przekonał, by o wszystkim opowiedziała jeszcze raz. Po raz pierwszy szczegółowo opisał sprawę w artykule "Vanity Fair" z 2003 roku, a następnie wypuścił film dokumentalny "Girl 27", w którym mogliśmy zobaczyć 86-letnią Patricię.
W 2017 roku, po ujawnieniu molestowania seksualnego ponad 100 kobiet przez producenta Harveya Weinsteina, ruszył ruch #MeToo. Wiele ofiar wykorzystywania w pracy ujawniło nadużycia pracodawców. Jodi Kantor i Megan Twohey w swojej książce "Powiedziała" szczegółowo opisują etapy ujawnienia winy Weinsteina - rozmowy z kobietami, które przez lata były wyciszane i przekupywane w zamian na milczenie. To historie podobne do tej, którą opowiedziała Patricia. Gdy nie chciały przyjąć pieniędzy i nie zgadzały się na warunki przedstawiane przez prawników wytwórni czy pojedynczych, majętnych biznesmenów, były usuwane ze stanowisk, dyskredytowane i ośmieszane. To tylko udowodniło, że minęło 80 lat - od 1937 do 2017 roku - a metody stosowane przez sprawców pozostały takie same.
Akcja #MeToo zapoczątkowała walkę z tą niesprawiedliwością i uświadomiła, jak potężna jest skala przemocy seksualnej. Sprawiła też, że problem molestowania i gwałtu przestał być wreszcie tematem tabu i wszedł do debaty publicznej. Tego nie da się już odwrócić. Podobnie jak tego, co przeżyła Patricia. Jej sprawa dawno uległa przedawnieniu. David Ross nie żyje, podobnie jak większość obecnych na imprezie osób. Patricia nie doczekała czasów, w których sprawcy wykorzystywania seksualnego ponoszą realne konsekwencje swoich czynów. Zmarła w 2003 roku, kilka miesięcy po tym, jak jej historia ujrzała światło dziennie w tekście "It Happened One Night... at MGM" w "Vanity Fair".
Zobacz też: Uma Thurman kolejną ofiarą Weinsteina. Zrobiła mu "prezent" z okazji Święta Dziękczynienia