• Link został skopiowany

Powodów do kochania Edyty Górniak jest coraz mniej. Nikt tak wiele nie zrobił dla pogrzebania swojego talentu, co ona

W swoim słynnym przeboju śpiewała "Jestem po to, by kochać mnie". Niestety, 25 lat później powodów do kochania Edyty Górniak jest coraz mniej. Kiedyś, gdy otwierała usta, cały świat zamierał w zachwycie - dziś co najwyżej w konsternacji. Nikt tak wiele nie zrobił dla pogrzebania swojego talentu, co ona, a teraz jesteśmy świadkami być może jej najbardziej wstydliwego występu w karierze.
Edyta Górniak
Kapif.pl

Ogólnopolskie media obiegły cytaty z kilkugodzinnej transmisji na żywo, którą Edyta Górniak zafundowała w tym tygodniu swoim fanom. A było co cytować. Celebrytka przygotowała bowiem prawdziwy koktajl najbardziej absurdalnych teorii spiskowych i z przejęciem "informowała" widzów o m.in. fałszywej pandemii, statystach udających w szpitalach chorych na COVID-19 czy wielkim planie depopulacji ludzkości autorstwa Billa Gatesa.

Ziemia sobie wszystko sama reguluje, jeśli człowiek myśli, że jest mądrzejszy niż planeta Ziemia. Billy Gates wymyślił sobie, żeby zrobić selekcję - ostrzegała.

Wszystko oczywiście okraszone irracjonalnym zachowaniem i zadziwiającymi deklaracjami o końcu ludzkości. W przypadku Edyty złośliwi mogliby nawet rzec "dzień jak co dzień", bo tę twarz gwiazdy znamy od dawna. To po prostu część jej medialnego repertuaru, którym raz po raz zabawia czytelników tabloidów i portali plotkarskich. Taką Górniak do tej pory braliśmy w całości, zahipnotyzowani genialnym głosem. Paradoksalnie jednak, bo to mantra powtarzana przez samą Edytę i podobnych jej entuzjastów światowego spisku, czas się obudzić.

Teraz szatan ma ucztę. Jeżeli człowiek nie przypomni sobie teraz, kim jest Bóg, to człowiek przestanie istnieć. Zostaną same cyborgi - oceniła posępnie piosenkarka.
Zobacz wideo Edyta Górniak głosi swoje teorie

Dlaczego powinniśmy przejmować się tym, co mówią celebryci? Wystarczy przytoczyć wyniki badania HealthWeave opublikowanego we wrześniu zeszłego roku. Jako swój największy autorytet w kwestiach zdrowotnych równie często co lekarza ankietowani wymieniali... Ewę Chodakowską, która - z całym szacunkiem do jej pracy i wiedzy - obok lekarza nawet nie stała. Rozwój social mediów sprawił, że znani i lubiani dysponują ogromnymi platformami, gdzie mogą bez żadnej cenzury mówić i pokazywać wszystko, na co tylko mają ochotę. Edytę Górniak na samym Instagramie obserwuje ponad 400 tysięcy osób - to prawie trzy razy więcej niż oficjalne konto Andrzeja Dudy i ledwie 200 tysięcy mniej niż profil Ministerstwa Zdrowia na Facebooku. Do tego wystarczy dorzucić dziką cytowalność w mediach i nagle okazuje się, że zasięg antynaukowych bzdur plecionych przez wokalistkę można liczyć w milionach. Takiej oglądalności nie zapewni nawet występ w primetime największych polskich telewizji.

Edyta Górniak ma zwolenników swoich teorii

Oczywiście, u części oglądających "wybudzona" Górniak wzbudzi uśmiech politowania, inni natomiast potwierdzą w ten sposób swoje własne lęki i przypuszczenia. Nie jest winą ludzi, że z uwagi np. na brak wykształcenia czy niższy potencjał intelektualny, nie potrafią poruszać się w szumie informacyjnym, podobnie jak tych, którzy sfrustrowani i przestraszeni nową rzeczywistością, próbują ją zaklinać. Winnym jest natomiast ten, kto świadomie wykorzystuje swoją pozycję, aby te postawy wzmacniać. A to właśnie robi Górniak i inni niosący pandemiczny kaganek ciemnoty.

Edyta Górniak
Edyta GórniakJan Bielecki/East News

Efekty są zatrważające - przeprowadzony jeszcze w październiku sondaż na panelu Ariadna pokazał, że blisko co piąty Polak neguje istnienie pandemii. Bagatelizowanie zagrożenia i niechęć do stosowania się do zaleceń, jak choćby noszenia maseczek, które Górniak podnosi do rangi ingerencji w nasze ciała, zbiera regularne żniwo w postaci szalejącego wzrostu zachorowań.

Skąd w ogóle ta skłonność do wiary w nawet najbardziej absurdalne teorie spiskowe? To temat, któremu specjaliści przyglądają się od lat. W jednym z badań opublikowanych w 2017 przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne naukowcy wskazują, że ma to silny związek z potrzebą poczucia się kimś wyjątkowym, kto posiada wiedzę niedostępną dla mas. Problem zaczyna się wtedy, gdy ta "wiedza" do mas trafia i to właśnie za pośrednictwem celebrytów.

To wszystko kwalifikuje ostatnie występy Górniak jako skrajnie niebezpiecznie i niosące zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Czy jest jakiś sposób, oprócz wiary, że zgodnie z obietnicą diwa zniknie z social mediów, aby przeciwdziałać takim postawom? Wątpliwości nie ma prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, profesor Andrzej Matyja.

Musimy potępiać wręcz, i to powinno należeć do państwa, postawy nieodpowiedzialne. Jak ja słyszę od jednej publicznej osoby, że my w szpitalach przetrzymujemy statystów i że nie ma koronawirusa, to ta osoba pewnie swoją wiedzę ma z czasów starożytności. Warto byłoby ją czasami uaktualnić. W związku z tym takie postawy negujące istnienie koronawirusa i z tym związane niebezpieczeństwa powinny być ścigane wręcz. Ścigane jako obowiązek państwa! - grzmiał na antenie TVN24 Matyja, odnosząc się do rewelacji Górniak.

Jakkolwiek wydaje się to rozwiązanie ekstremalne, nad tematem odpowiedzialności za publikowane przez celebrytów treści po prostu należy się pochylić i poważnie przedyskutować. Można też liczyć na zdrowy rozsądek internautów i fanów, m.in. Edyty Górniak. Gwiazda nie istnieje bez swojej publiczności i tylko ona może zasygnalizować jej, że pewna granica została przekroczona. Podczas osławionego live'a wokalistka zastrzegła, że jeżeli zniknie, to dlatego, że "powiedziała za dużo". I tu się zgodzę, choć to myślenie mocno życzeniowe - chciałbym, aby osoby publiczne za wygłaszanie tak wierutnych i niebezpiecznych bzdur rzeczywiście znikały z mediów. Na zdrowie nam wszystkim!

Więcej o: