Katarzyna Glinka przez lata myślała, że "coś z nią nie tak". Zdiagnozowała się jako WWO

Katarzyna Glinka przez długi czas nie rozumiała, skąd w jej życiu pojawiają się negatywne reakcje na, wydawałoby się, "zwykłe" sytuacje. Wszystko zmieniło się, gdy przeczytała na temat pewnego pojęcia.

Choć Katarzyna Glinka przez lata medialnej kariery stworzyła wokół siebie wizerunek dynamicznej i kontaktowej osoby, prawda o niej była inna. "Bywało, że kompletnie traciłam kontakt z ludźmi. Nie odbierałam telefonu. Prosto z planu filmowego jechałam do teatru w absolutnej ciszy, zamykałam się w garderobie i nie miałam siły z nikim porozmawiać. Długo myślałam, że tak ma po prostu być. Jestem zmęczona, zła, przerażona, smutna, często wpadam w panikę, że nie wyrabiam" - pisze aktorka na łamach książki "Mnie też zabrakło sił. O kryzysie, psychoterapii i odzyskaniu siebie", którą napisała wspólnie z Urszulą Struzikowską-Marynicz.

Zobacz wideo Opowiedziała o swojej pasji

Katarzyna Glinka postanowiła zacząć się sobie przyglądać

W książce, której fragmenty zostały opublikowane w Jastrząb Post, możemy przeczytać, że problemy Katarzyny Glinki z czasem zaczęły się pogłębiać. Irytowały ją drobne hałasy czy nieporządek. "Najmniejszy szelest, powtarzający się rytm bębenka mojego syna, stukanie palcami o blat, wysokie dźwięki, nieposkładane ubrania, niewyczyszczona kuchnia, tysiące myśli w głowie, nieprzespane noce, bo jakaś sytuacja z ostatniego dnia nie pozwala odpuścić - to wszystko powodowało, że czułam, że zaraz eksploduję" - opowiada aktorka.

Glinka postanowiła zacząć przyglądać się swoim zachowaniom. Po czasie zrozumiała, że bardzo pomaga jej regeneracja w samotności i spędzanie czasu w całkowitej ciszy. Aktorka, choć początkowo trudno jej było to przyznać, potrzebowała też przerwy od spędzania czasu ze swoimi dziećmi. "Dzięki temu, że zadbałam o siebie, rano budzi ich mama, która jest radosna. Jest w dobrym nastroju i ma dużo do dania. Jest pełna energii do wspólnej zabawy. To uczucie, kiedy sama siebie zaczynasz rozumieć, szanujesz swoje granice i z szacunku do innych o nie dbasz. To uczucie naprawdę jest bezcenne" - relacjonuje.

Katarzyna Glinka zdiagnozowała siebie jako osobę wysoko wrażliwą

Na łamach książki Katarzyna Glinka opisuje, że w czasie, gdy odkrywała się na nowo, trafiła na termin WWO oznaczający osoby wysoko wrażliwe. "Przeczytałam, że jest coś takiego jak wysoka wrażliwość, że to konkretna cecha układu nerwowego, czułość na bodźce wyższa niż przeciętna" - relacjonuje. Opis bardzo do niej pasował, dlatego postanowiła zrobić test determinujący, czy ona również ma tę predyspozycję. Gdy okazało się, że na wszystkie pytania odpowiedziała "tak", poczuła ulgę. "Nie jestem nienormalna, po prostu tak ze mną jest, że np. potwornie źle reaguję na wysokie dźwięki. I że czasami bardzo potrzebuję pobyć sama. Taka wiedza naprawdę wszystko zmienia. Przestajesz się obwiniać, że coś jest z tobą nie tak" - tłumaczy Glinka.

Więcej o: