Agnieszka Więdłocha i Antoni Pawlicki to jedna z najbardziej rozpoznawalnych par w show-biznesie. Choć oboje konsekwentnie chronią swoją prywatność, w przeszłości nie uniknęli przykrości związanych z informacjami na ich temat. Aktorka w ostatniej rozmowie wróciła do konkretnej sytuacji, która była dla niej wyjątkowo bolesna.
Agnieszka Więdłocha i Antoni Pawlicki pobrali się w 2018 roku. Zanim jednak przeżyli jedną z najważniejszych chwil w życiu, musieli zmierzyć się z niełatwą sytuacją. Więdłocha w rozmowie z o2 wróciła do sytuacji sprzed lat, kiedy w mediach pojawiła się informacja o jej zaręczynach. Problem tkwi jednak w tym, że stało się to dwa tygodnie przed faktycznymi zaręczynami. - To było bardzo bolesne. Prasa to podała jako dziennikarską kaczkę - zaczęła w rozmowie z portalem. To, co jednak najbardziej zabolało aktorkę, to fakt, że kiedy powiedziała babci o faktycznych zaręczynach, ta odparła, że przeczytała o tym w mediach znacznie wcześniej. - I ja musiałam babci potem wytłumaczyć, że to się nie wydarzyło. Pamiętam tę emocję, że było mi bardzo przykro, że to nie ja to powiedziałam babci. Pamiętam to rozczarowanie i jej ból, więc takie rzeczy też mogą po prostu sprawić komuś wielką przykrość - wyznała 38-latka.
W tej samej rozmowie Więdłocha uargumentowała swoją decyzję o niepokazywaniu swoich dzieci w mediach. Zapytano ją o to, czy kiedykolwiek się to zmieni. - A dlaczego miałoby się to zmienić? To jest nam do niczego niepotrzebne. Mój wizerunek jako osoby prywatnej jest moim skarbem, który chcę po prostu mieć tylko dla siebie - przyznała. - Nie wszystko po prostu jest na sprzedaż i takie jest np. moje życie rodzinne. Zresztą, co tu pokazywać? Jestem normalną mamą i mam normalne życie jako mama. Nie ma czym się chwalić. To są dla mnie zupełnie prywatne rzeczy - podsumowała.