Tadeusz Drozda to znany i ceniony satyryk. Widzowie mogą kojarzyć go z takich programów jak "Śmiechu warte" czy "Herbatka u Tadka". W rozmowie z Plejadą 75-latek odniósł się do komentarzy kolegów z branży na temat niskich emerytur. On sam ma nieco inne zdanie na ten temat. "Głupie są po prostu te komentarze. Niech dalej tak mówią. Niech pani sprawdzi - czyta pani wypowiedź artystki, która mówi, że ma małą emeryturę, a potem niech pani wejdzie, jest taka strona, która mówi, ile dany artysta żąda za koncert itd. To jest aż wstyd, że ktoś zarabia 100-200 tysięcy w miesiąc i mówi, że ma niską emeryturę. To jest idiotyzm" - grzmiał.
Drozda nie ukrywa, że po siedemdziesiątce oferty pracy nie sypią się tak, jak w młodości. "Nie zarabiam już prawie wcale" - wyznał w tej samej rozmowie. "Zawód artysty estradowego jest taki, że występuje wtedy, kiedy go chcą. Mnie chcą coraz mniej, ale trochę jeszcze chcą" - tłumaczył. Satyryk nie zamierza jednak narzekać na stan swojego konta. "W dalszym ciągu zarabiam więcej, niż wydaję. Wszystkim życzę, żeby zarabiali więcej, niż wydają" - podsumował. Z kolei w rozmowie z Pomponikiem zdradził, że nigdy nie prosił nikogo o pracę i nie zamierza tego robić. "Zawsze do mnie ktoś dzwonił. (...) Zawsze jest kierunek w ten sposób. Nigdy w drugą. Nigdy mi się nie chciało chodzić i żebrać. Dzisiaj widać są inne gusta, telewizja gustuje w czymś innym, a mój telefon jest cały czas ten sam" - powiedział.
Satyryk przez lata był związany z TVP. Współpraca z nadawcą publicznym zakończyła się nieoczekiwanie w 2005 roku. "W zasadzie wcale nie zwolnili mnie z TVP, a zawiesili. Pewnego dnia zadzwoniła pani sekretarka, mówiąc, że na razie program 'Herbatka u Tadka' zostaje zawieszony. 'Na razie' trwa do dzisiaj. To był 2005 rok, później przyszła inna władza, ale jakoś nikt nie zadzwonił, a ja się nie przypominałem. Niewiele już z tego pamiętam" - mówił w 2023 roku w rozmowie z Onetem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!