Książulo wypromował lokal, a właściciele... mają pretensje. "Zrobili ze mnie potwora"

Książulo wpływa na renomy polskich lokali - dzięki jego opiniom wielu wie, czy warto przychodzić do danego miejsca, czy też omijać je szerokim łukiem. Jadłodajnia na Żoliborzu przypadła mu do gustu, co oczywiście zaowocowało tłumem nowych klientów. Niestety restauracja nie jest zadowolona z tego faktu.

Książulo niejednokrotnie dawał "drugie życie" małym biznesom. Pomógł 40-letniej cukierni z domowymi rurkami czy bistro z polskimi obiadami, którego właścicielka miała problemy finansowe. Przeważnie osoby z wypromowanych restauracji są wdzięczne youtuberowi, ale tym razem jest inaczej. - Książulo narobił nam sporo kłopotów. Odkąd tyle osób usłyszało o naszej jadłodajni, to codziennie mamy ręce pełne pracy - wyznała właścicielka jadłodajni na Żoliborzu dla Raportu Warszawskiego. Co na to influencer?

Zobacz wideo Wachowicz komentuje ceny pączków u Gessler

Książulo niemile zaskoczony odpowiedzią lokalu. Fala pretensji

- W ciągu dnia nie znajdujemy czasu nawet na krótką przerwę. Do pracy przychodzę na 8.00, a często wychodzę z niej dopiero koło 18.00. Zaczęłam mieć myśli, czy nie zamknąć tego lokalu. Wcześniej stołowali się tutaj głównie mieszkańcy, a teraz przychodzi do nas mnóstwo osób, a nasi stali klienci nie mają siły, aby tyle czasu spędzać w kolejkach - dodała właścicielka biznesu. Książulo nie zwlekał z odpowiedzią. Zawarł swoje stanowisko na X. - Obsmarowali nas w internecie - zaczął twórca. - Nie chciałbym nikomu utrudniać życia (...) i nagle jest tam tłum. (...) My nigdy się nie zapowiadamy, przychodzimy spontanicznie. Na tym chyba polega też ten kanał, bo ta opinia (...) nigdy nie jest wykupiona. Po prostu wchodzimy, wiecie, z dworu. Trochę przykro mi się to czyta. Raczej ludzie są zdania, że "Halo, halo - czy właścicielka jest zła na to, że ma ruch? O co chodzi?". Mnie też się wydawało, że wchodzi w ten biznes po to, żeby ten ruch był - przekazał Książulo. 

Książulo przyznaje, że nie wie, co począć. "To jest chyba pierwszy taki odzew"

Twórca nie ukrywa, że jest mu przykro z powodu takiego obrotu spraw. - Nie wiem, co mogę poradzić. (...) Tam po prostu było bardzo smacznie i fajne ceny. (...) Można zatrudnić kogoś do pomocy, wiem, że to głupio brzmi. Nie prowadziłem nigdy restauracji, baru. (...) To jest chyba pierwszy taki odzew negatywny. W internecie zrobili ze mnie i z was potwora - uzupełnił. Na sam koniec przeprosił za zaistniałą sytuację i dodał, że jest obecnie bezradny. 

Więcej o: