Dzień po gali "Glamour" doda zjawiła się na planie zdjęciowym do jej kolejnego projektu. Na rękach gwiazdy był jej czworonożny przyjaciel, Wolfie. W pewnym momencie pies zaczął pluć krwią. Przerażona wokalistka postanowiła przerwać pracę i jak najszybciej wybrać się z podopiecznym do weterynarza. Okazuje się, że już wcześniej długo walczyła o zdrowie psa.
Doda zdała fanom relację na Instagramie z tego, w jakim stanie jest jej pies. Gwiazda nie potrafiła opanować emocji i bardzo przeżywała to, co spotkało ją i jej czworonożnego przyjaciela. - Wolfie mi zaczął bardzo wymiotować krwią, nie wiem, co się dzieje, jestem u weterynarza (...). Rozumiem, że dla niektórych ludzi to jest tylko pies... I oni mnie z kolei nie rozumieją, ale ja walczyłam o życie tego psa przez k***a dwa miesiące, jak zachorował na śmiertelną chorobę jakiś czas temu. Byłam z nim dzień w dzień. Latałam z nim po każdym szpitalu. Byliśmy we dwójkę zdani na siebie i wyszliśmy z tego. Jestem bardzo związana z Wolfiem i nie przeżyję, jak coś mu się stanie - wyznała piosenkarka.
Wygląda na to, że Doda pół dnia spędziła z Wolfie w przychodni weterynaryjnej. Niestety nie miała dla fanów zbyt dobrych wieści. Po kilku godzinach nagrała kolejny materiał na InstaStories. Piosenkarka przekazała, że stan jej psa nie polepszył się. - Stan się nie polepszył. Jest gorzej. Bardzo mnie proszą, żebym stąd poszła, ale jakoś nie wychodzę. No i tak. Także 50/50 do rana - powiedziała Doda ze łzami w oczach.