Popularny youtuber Kamil L. przebywa obecnie w areszcie. Jest podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i czerpanie korzyści z nielegalnego hazardu. Sąd Rejonowy Szczecin-Prawobrzeże i Zachód przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu youtubera na trzy miesiące. Budda, który słynął także z głośnych akcji charytatywnych, w wywiadach przyznawał, że nie ma dobrych relacji rodzinnych. Teraz jego brat przedstawił swoją perspektywę. Mówi wprost, że youtuber "narobił mu problemów".
O stanowisku brata Kamila L. dowiadujemy się z oficjalnego oświadczenia, które zostało zamieszczone w mediach społecznościowych. "Oświadczenie. Jako pełnomocnik prawny pana Krzysztofa L., w związku z sytuacją związaną z zatrzymaniem w dniu dzisiejszym jego brata Kamila L., na prośbę mojego mocodawcy i jego imieniem oświadczam, że nie ma on i nigdy nie miał, żadnych związków biznesowych ani gospodarczych powiązanych z działalnością gospodarczo-medialną swojego brata" - czytamy w komunikacie kancelarii prawnej reprezentującej interesy brata Buddy.
Pod jednym z postów na Facebooku brat youtubera wdał się w dyskusję z internautami. Jego wypowiedzi dużo mówią o relacjach pomiędzy członkami rodziny. Krzysztof L. wyznał, że chociaż nie był zapraszany na motoryzacyjne eventy swojego brata, to zawsze starał się mu dopingować. "Jakby nie było, Kamil to mój brat, wspierałem go, ile mogłem i kibicowałem razem z synami, którzy mają również zajawkę motoryzacyjną. Nigdy nie zostałem zaproszony przez Kamila na imprezy motoryzacyjne, w których brał udział, raczej były to spotkania przy okazji wyjazdu z moimi dziećmi na taką imprezę" - napisał.
W opinii Krzysztofa L. Budda nie dbał o więzi rodzinne, a wręcz sam miał "zrezygnować z rodziny". "Kamil nie wykazał nigdy chęci, żeby zadbać o więzy rodzinne a wręcz narobił mi problemów i mimo moich próśb nie poświęcił nawet minuty, żeby to sprostować. Z rodziny sam zrezygnował, bo przypuszczam, że super sprzedawała się taka smutna historia" - napisał brat youtubera. "Nigdy mu nic złego nie zrobiłem i czekałem, aż on dojrzeje i mnie przeprosi. Wspierałem, jak budował swój kanał i będę wspierać teraz również, ale nie mogę pozwolić, żeby moja rodzina ucierpiała, bo on popełnił błąd" - dodał.