Wraz z początkiem roku, wielu dziennikarzy stacji telewizyjnych zmieniło redakcje. W tym gronie znalazł się Robert Stockinger, który z TVN przeniósł się do TVP. Teraz prezenter rozlicza poprzedniego pracodawcę w gorzkich słowach.
Stockinger przez 13 lat był związany z redakcją "Dzień dobry TVN". Do macierzystej stacji przyszedł jako stażysta. Z biegiem lat poczuł jednak, że czas na zmiany. - Wszystko, co mogłem zrobić, czyli jedenaście razy poprowadzić 'Dzień dobry TVN', to jest wszystko, co najlepsze tam mogło mnie spotkać - zaczął w rozmowie z Natalią Wolniewicz. Następnie dziennikarz przyznał, że praca w TVN przestała zaspokajać jego ambicje, zatem nie widział już tam dla siebie miejsca. - Miałem ochotę się rozwijać. Tam nic więcej mnie już nie czekało - wyznał.
W ostatnim wywiadzie w "Vivie!" dziennikarz poszedł o krok dalej i nieco zgryźliwie odniósł się do poprzedniego pracodawcy. "Cieszę się, że nie jestem już na Hożej i Marszałkowskiej" - powiedział Stockinger, po czym raz jeszcze przyznał, że poprzednie warunki pracy nie były dla niego "wystarczające". "U poprzedniego pracodawcy brakowało mi jeszcze kilku innych elementów. [...] Na pewno poznałem dobrze, jak robi się telewizję śniadaniową. Ale co miałem tam zrobić, to zrobiłem i zamknąłem ten etap" - dokończył dziennikarz. Stockinger nie zawahał się wyrazić uznanie wobec miejsca, w którym w końcu może rozwinąć karierę. "Jestem na Woronicza i czuję ten historyczny moment, w którym się znajduję" - tłumaczył. W TVP Stockinger najpierw zadebiutował w roli współgospodarza "Pytania na śniadanie", natomiast później został współprowadzącym programu "The Voice Senior" u boku Marty Manowskiej.
O powodach decyzji syna, jakiś czas temu wypowiedział się także Tomasz Stockinger. - Temat jest skomplikowany i trudny, dlatego że przy wszystkich zmianach w telewizji publicznej trzeba zachować też ciągłość. Warto zwrócić uwagę wszystkich ludzi chętnych do krytyki, że to jest bardzo duży wysiłek dla wszystkich - zaczął. Następnie zwrócił uwagę na to, że zmiana była podyktowana ambicjami. Okazało się, że jego syn w macierzystej stacji miał być niedoceniony. - Tak się stało, że Robert dostał tę propozycję i z niej skorzystał, bo poczuł się troszkę niedoceniony i mało wykorzystany w "Dzień dobry TVN". A dla niego jest najważniejsze, żeby po prostu się rozwijać - wyznał, jednocześnie dodając, że kibicuje synowi. - Jestem z niego dumny i życzę mu jak najlepiej - skwitował gwiazdor "Klanu" w rozmowie z Plejadą.