Do zaginięcia 35-latki doszło 9 sierpnia. O zagadkowym zdarzeniu na autostradzie A4, którą Izabela Parzyszek jechała w kierunku Wrocławia, mówią wszystkie media w kraju. Nie brakuje teorii na ten temat, a najnowsza z nich może wielu zaskoczyć.
35-latka zgłosiła tuż przed zniknięciem, że jej auto uległo awarii nieopodal wioski Kwiatów. Po zgłoszeniu problemów z autem ślad po niej zaginął. W aucie został jedynie telefon, w którym nie znaleziono podejrzanego tropu. Teraz "Fakt" dotarł do sensacyjnych informacji - według dziennika samochód podobno wcale nie był uszkodzony. Ten wątek szerzej omówił wrocławski policjant.
Zanim policjanci dojechali na miejsce, znajomi wysłani przez ojca kobiety uruchomili samochód i odjechali nim. Nie byłoby takiej możliwości, gdyby to policjanci dotarli wcześniej. Samochód musiałby zostać odwieziony na policyjny parking na lawecie i zabezpieczony do oględzin
- przekazał asp. sztab. Łukasz Dutkowiak w rozmowie z "Faktem". Auto zaginionej ma zostać poddane ocenie biegłego, który zweryfikuje, czy można było się nim normalnie poruszać. Co sądzicie o sprawie? Kadry dotyczące zaginięcia 35-latki znajdziecie w galerii na górze strony.
Sprawa Izabeli Parzyszek jest analizowana przez wielu ekspertów. Tak mówi o dramacie detektywka
Hipotez na ten temat nie brakuje, a jedną z nich postanowiła przedstawić Małgorzata Marczulewska. "Okoliczności zdarzenia i wiele niejasności każą zadawać pytania: jak wyglądały relacje pani Izabeli z otoczeniem? Czy miała wrogów? Czy jej życie religijne i zawodowe mogło mieć coś wspólnego z zaginięciem? No i nie uciekajmy od trudnych pytań dotyczących jej relacji rodzinnych. Doświadczenia detektywów jasno pokazują, że (...) zaginięcia tragiczne lub te wynikające z chęci zaginionego zwykle związane są blisko z najbliższą rodziną" - stwierdziła. Zaznacza także, że wyjątkowo niepokojący jest fakt zostawienia telefonu w samochodzie. "Widzę tu wiele niejasnych sytuacji, które mnożą we mnie pytania" - zaznaczyła na blogu averto.pl.