Budda należy do topowych twórców internetowych w Polsce. Jego kariera nie opiera się tylko i wyłącznie na kanale YouTube. Influencer działa charytatywnie, ma swoje marki, niedawno zresztą wprowadził do sprzedaży napoje energetyzujące. Ogromną radość sprawiało mu tworzenie materiałów dotyczących aut, ale jak się okazuje, youtuber ma już dość.
Ponad dwa miesiące temu twórca internetowy zaskoczył widzów przykrym materiałem, w którym przyznał, że był szantażowany. Po upływie tego czasu na kanale pojawił się kolejny film z przygnębiającymi wnioskami. Nie będzie już publikował nowych materiałów.
Powodów jest kilka. Nie są to żadne z jakichś tam teorii spiskowych, które dookoła tego wszystkiego mogłyby powstawać. Zwyczajnie w internecie od kilku miesięcy naprawdę źle się dzieje. To wszystko nie idzie w złym kierunku, to z********a w złym kierunku. I powiem Wam szczerze, że pewnie wielu z Was zauważyło, że ta szerząca się w internecie patologia, ta chęć krwi, te ciągłe konflikty, to napięcie, i tak dalej... Powiem wam szczerze, że ja nie czuję się w tym środowisku jako twórca dobrze po prostu. Ja nawet jako widz w tym środowisku nie czuję się już najlepiej
- zdradził Kamil Labudda. Więcej kadrów z filmu znajdziecie w galerii na górze strony.
Jak się okazuje, koledzy influencera po fachu również nie są zachwyceni sytuacją w polskiej sieci. - Powiem wam szczerze, że wiem, że kilku dużych twórców robiących naprawdę content, a nie dramy i wojny, również rozważa odejście na chwilę obecną z internetu. Natomiast to wszystko to jest taka bardzo okrojona wersja uzasadnienia mojej decyzji. Zadbam o to, żeby w najbliższym czasie móc więcej powiedzieć na ten temat - dodał Budda w materiale. Youtuber zadbał, aby jego pożegnanie przebiegło w wielkim stylu. Na koniec działalności w sieci zorganizował akcję, która wyniosła go osiem mln zł. Środki zostały wydane na dom w górach, Porsche GT3RS, Audi RSQ8 oraz Toyotę Suprę MK4. Są to nagrody dla widzów.