Na koncerty Taylor Swift w Warszawie czekali wszyscy fani. Nie ma się co dziwić - artystka nie koncertowała od 2018 roku mimo tego, że wydawała płytę za płytą. "The Eras Tour" ma być podróżą przez wszystkie epoki, w których znajdowała się Taylor, pisząc poszczególne albumy.
I w ten oto sposób PGE Narodowy w stolicy Polski zaczął się zapełniać fanami ubranymi w rozmaite stroje kojarzące się z danymi "erami" w karierze Swift. W trendzie były sukienki maxi i kardigany (era folklor), outfity w odcieniach baby blue (era 1989), a w połączeniu z dżinsowymi dodatkami i kowbojskimi kapeluszami - era red. Pierwsi fani pod sceną koczowali już od wielu godzin. I choć koncert gwiazdy jeszcze się nie rozpoczął (dopiero grał zespół Paramore jako support), jedna z fanek, znajdująca się tuż pod sceną, zemdlała, jak relacjonowała nasza dziennikarka, która wybrała się na koncert Swift. Musiała interweniować ochrona.
Koncert Taylor Swift jeszcze się nie zaczął, a dziewczyna, która pewnie od minimum kilku godzin stała pod samą sceną, zemdlała. Ochroniarze musieli nieść ją na rękach. Niestety to dosyć częsta sytuacja, kiedy uczestnicy chcą być jak najbliżej sceny, więc od godzin porannych zajmują kolejkę. Plus jest taki, że ochrona na bieżąco rozdaje wodę pod sceną
- przekazała nam redaktorka.
Taylor Swift, jak już wspomnieliśmy, zagra w Polsce trzy koncerty. Zaprosiliśmy do naszego studia swifties, czyli fanki amerykańskiej supergwiazdy, by opowiedziały, za co tak uwielbiają Taylor i na ile koncertów się wybierają. Jak się okazało, fanki idą na wszystkie warszawskie koncerty (bo to być może pierwsza i ostatnia taka okazja na kilka ostatnich lat), a uwielbiają ją za to, że widzą w niej koleżankę. "Jest dużą gwiazdą, jak nie jedną z obecnie największych, a ja odnoszę takie wrażenie, że jednak jest taką "koleżanką", z którą można by było pogadać" - mówiły w studiu Plotka.